Obalony pomnik Nazarbajewa

Kiedy w 1992 roku, amerykański politolog Francis Fukuyama, wydał swój najbardziej popularny i przełomowy esej pt. „Koniec historii”, nikt z grona jego czytelników nie mógł wówczas wiedzieć, że spektakularne tezy autora tak szybko okażą się kompletnie pozbawione podstaw. Ostatnie lata w historii świata, jak nigdy dotąd, ukazały pasmo niespodziewanych i niemożliwych do przewidzenia tarć interesów mocarstw, przemian stref wpływów i spektakularnych pęknięć w tym, co każdy analityk nazwałby: „układem międzynarodowym”.

Jednym z przykładów takich „pęknięć”, które wydarzyło się już w drugim dniu nowego roku były protesty ludności w Kazachstanie. Początkowo ogniskowały one wokół społecznego gniewu wywołanego podwyżką cen benzyny (do 100 KZT za litr, biorąc pod uwagę stosunek do płacy minimalnej stanowi wzrost podobny do wzrostu cen choćby nawet w Polsce, co przy jednocześnie niższej sile nabywczej, musiało stanowić dość dotkliwą zmianę zwłaszcza dla przeciętnego obywatela Kazachstanu). Niepokoje, początkowo nie przypominały niczego ponad typowe dla rejonu Azji Centralnej, ograniczone i czasowe wybuchy niezadowolenia społecznego. Dość szybko jednak wymknęły się one spod kontroli: wprawiając w osłupienie niektórych komentatorów i politycznych decydentów.

Z uwagi na ten fakt, pomimo iż obszar Azji Centralnej nie leży w gronie moich podstawowych zainteresowań, zdecydowałem się napisać ten krótki tekst, po to by spróbować dokonać podstawowej syntetyzacji i analizy faktów na temat obecnej sytuacji w Kazachstanie. Z całą pewnością nie będzie to kompletna praca, powinna zostać ona potraktowana jako zaproszenie do dyskusji.

Co się wydarzyło? Chronologia zdarzeń.

Moim założeniem jest głównie to, by przedstawić wydarzenia w Kazachstanie w kontekście międzynarodowym i spróbować odpowiedzieć na pytanie co spowodowało niestandardową eskalację sytuacji tam i jakie będzie miała ona konsekwencje w przyszłości dla regionu i dla świata. Nie sposób jednak przejść do tego bez próby przedarcia się przez propagandę i szum informacyjny. Pomocne w tym będzie częściowe opisanie tła sytuacyjnego i chronologii wydarzeń.

Jak wspomniałem na początku protesty w Kazachstanie wybuchły 2 stycznia 2022 roku z uwagi na podwyższenie cen benzyny (100 KZT za litr). Były to pierwsze tego typu wystąpienia od wielu lat. Objęły one głównie rejon południa i zachodu kraju. Epicentrum zdarzeń miało miejsce w mieście Alamaty (dawna stolica, centrum biznesowe kraju), Aktau, Aktobe, Atyrau (te trzy miasta leżą na Zachodzie, bogate w ropę i stanowiące siedzibę klanów, które zostały pokrzywdzone w ostatnim podziale władzy) oraz Żangaözen (miasto tradycyjnie opozycyjne, będące miejscem krwawego stłumienia protestów w 2011 roku).

W odróżnieniu jednak od lat poprzednich, opozycja liberalna (w większości przebywająca na uchodźstwie, bez realnego poparcia w kraju) zignorowała sprawę i nie podjęła próby zainteresowania sprawą zachodniej opinii publicznej. Protesty od samego początku były chaotyczne, bez liderów i konkretnych postulatów natury systemowej. Zauważalna była także bierna postawa policji i służb w regionach zachodnich (część funkcjonariuszy została rozstawiona na ulicach bez podstawowych środków przymusu bezpośredniego). Trudno było się też nie oprzeć wrażeniu chaosu i braku decyzyjności (o możliwych jego powodach w dalszej części). Gdy sytuacja zaczęła eskalować; prezydent Kazachstanu Kasym Tokajew odwołał premiera kraju i rząd, wprowadził ograniczenia w działaniu sieci internetowej i stan wojenny na terenie państwa. To jednak na niewiele się zdało. Zaczęły docierać informacje o tworzeniu się grup quasi terrorystycznych jak m.in. Front Wyzwolenia Kazachstanu (skr. KLF, jej wiarygodność jednak jest obecnie kwestionowana) oraz o wyjątkowych aktach okrucieństwa (jak podrzynanie gardeł, egzekucje).

Wobec tego prezydent Kazachstanu podjął decyzję o wniesieniu prośby o interwencję pokojową sił Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (powstała w 2002 roku, kontrolowana przez Rosję, stanowiąca coś w rodzaju wschodniego NATO). Ta została sformowana bardzo szybko i siły wojskowe (złożone głównie z Rosjan) zostały przetransportowane do Kazachstanu, gdzie od razu przystąpiły do „stabilizacji sytuacji”. Prezydent Tokajew, wzmocniony wsparciem międzynarodowym, ogłosił, że wydał rozkaz strzelania do „terrorystów”. Aresztowano nieformalnych liderów/prowodyrów starć w miastach m.in. Armana Dzhumageldieva (gangstera pochodzenia turkmeńskiego, znanego jako „Dziki Arman”) oraz Samata Abisha (pierwszego zastępcy szefa kazachskiego Narodowego Komitetu Bezpieczeństwa (głównej agencji wywiadowczej), prywatnie bratanka Nazarbajewa).

Obecnie sytuacja zdaje się zmierzać powoli do stabilizacji, wciąż jednak pozostaje wiele niewiadomych i pytań o to co tak właściwie wydarzyło się w Kazachstanie.

Kto jest obecny w grze?

Najciekawsze w tej sprawie jest właśnie to: kto za tym stoi i kto na tym korzysta. Próba odpowiedzi na te pytania czy choćby przedstawienia możliwych scenariuszy nie jest jednak łatwa, czy nieobarczona marginesem błędu.

Tak więc sprawa protestów w Kazachstanie w mojej opinii ma dwa główne wymiary: wewnętrzny i zewnętrzny.

Wewnętrznie: nie ulega wątpliwości, że protesty początkowo miały aspekt organiczny i stanowiły po prostu wybuch skumulowanej frustracji społecznej, którą aktywował wzrost ceny paliw. Z drugiej strony należy pamiętać o istotnych różnicach w systemie społecznym i państwowym w porównaniu do Europy. W przypadku Kazachstanu mamy do czynienia ze społeczeństwem postsowieckim i państwem autorytarnym. To implikuje parę istotnych dla naszego tematu kwestii. Po pierwsze w kazachskim społeczeństwie nie istnieją tradycyjne agendy społeczne mogące stanowić przekaźnik żądań obywateli i zarazem wentyl bezpieczeństwa dla ich niezadowolenia. Po drugie, jak w każdym postsowieckim państwie, istnieje problem wpływu oligarchów na życie społeczne i polityczne. W przypadku Kazachstanu oligarchowie są mocno zregionalizowani, powiązani z kluczowymi gałęziami gospodarki i zgrupowani w klanach. Najsilniejsze z nich obecnie to z grubsza klany Tokajewów i Nazarbajewów. I to właśnie konflikt pomiędzy tymi dwoma rodzinami podnoszono najczęściej jako powód wybuchu protestów i ich dalszej eskalacji (jeden z bratanków Nazarbajewa, Samat Abish uznawany jest za szarą eminencję protestów, Kajrat Satybałda ma związki z kirgijskimi najemnikami i salafitami, a sam Nazarbajew przebywa obecnie w odosobnieniu).

Jeśli chodzi o aspekt zewnętrzny: unikałbym przesady w mieszaniu do tej sprawy strategii geopolitycznych, ale naiwnością byłoby też sądzić, że w kazachskim problemie nie bierze udziału żaden aktor zewnętrzny. Kazachstan ma strategiczne położenie kluczowe między innymi dla przeprowadzenia chińskiej inwestycji Nowego Jedwabnego Szlaku (dlatego na jego terytorium krzyżują się wpływy chińsko-rosyjskie). Leży w miejscu, które dodatkowo stanowi tzw. „miękkie podbrzusze” Federacji Rosyjskiej. Natomiast Azja Centralna stanowi niejako tradycyjne, choć niedoceniane, zaplecze dla islamskich ekstremistów (bliskość Afganistanu, tradycyjne szlaki przerzutowe, wpływy przestępczości zorganizowanej, dwa tysiące Kazachów w ISIS i poparcie niektórych oligarchów). Dlatego dla aspektu merytorycznego należy wyróżnić podstawowych aktorów zewnętrznych. Będą to: Rosja, Turcja, Zachód.

a) Rosja

Kazachstan zarządzany przez Nazarbajewa próbował tradycyjnie prowadzić politykę wielowektorową. Jednakże wciąż pozostawał w rosyjskiej strefie wpływów. Po wycofaniu się Nazarbajewa i przekazaniu władzy w ręce Tokajewa – Rosja także nie miała powodów do zaniepokojenia. Prezydent Tokajew nie posiadał dążeń do diametralnej zmiany orientacji geopolitycznej Kazachstanu. Interesy jego rodziny (zarządzane przez jego syna Timura) są w większości połączone strukturą kapitałową z przedsiębiorstwami rosyjskimi. Dodatkowo ciężko wyobrazić sobie, by Rosja stała za wybuchem protestów w Kazachstanie. W obliczu nieustannych tarć w Europie i konfliktu z Ukrainą, otwieranie drugiego frontu byłoby posunięciem kompletnie nielogicznym pod względem strategicznym. To nie oznacza jednak, że Putin nie byłby skłonny skorzystać z nadarzającej się okazji (dokładnie tak jak to robił np. w przypadku Armenii czy Białorusi). W ten sposób należy rozumieć według mnie właśnie interwencję państw OUBZ. Rosja wsparła lojalnego wobec niej Tokajewa (i prawdopodobnie niedługo pomoże mu pozbyć się reszty przeciwników politycznych wkrótce) i jednocześnie na stałe umocni i ugruntuje swoją obecność wojskową w Kazachstanie (wykorzystując mniej lub bardziej realną, możliwość zagrożenia islamistycznego).

b) Turcja

Turcja wydaję się być tym krajem, który wmieszał się w Kazachstanie dopiero w drugiej fazie protestów, w celu wzmocnienia swoich wpływów i zyskania kolejnego argumentu w polityce z Rosją (jak w przypadku Azerbejdżanu). Należy zauważyć, że koło 70% Kazachstanu stanowi ludność pochodzenia turkijskiego lub turkmeńskiego, co stanowi naturalną bazę dla wpływów Turcji i niejako rdzeń soft power tego kraju (należy wspomnieć tutaj przede wszystkim Organizację Państw Tureckich; stworzoną i animowaną przez Turcję, która powstała jako organ konsolidacji gospodarczej i kulturowej państw takich jak: Azerbejdżan, Kirgistan i właśnie Kazachstan. Patrząc na ostatnie zbliżenie Turcji z Azerbejdżanem (i to wymierzone przeciwko rosyjskim interesom), należy założyć realną zdolność Turcji do prowadzenia niezależnej polityki także w rejonie Azji Centralnej. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jej namacalne aktywa takie jak organizacje panturkijskie m.in. Szare Wilki (obecne w trakcie protestów w Kazachstanie) i turkijskie grupy przestępcze (m.in. wspomniany już Dziki Arman i jego klan). Postać Armana i model jego zaangażowania może posłużyć nam jako konkretna przesłanka na temat Turcji. Kraj ten nie był od początku obecny w protestach (Arman na początku nawoływał do pokojowego protestowania), a potem włączył się, gdy dostrzegł okazję (Arman jako jeden z przywódców i podżegaczy do walki z policją i palenia budynków użyteczności publicznej). Można postawić tezę, że interwencja państw OUBZ miała być także ruchem uniemożliwiającym dalszą ingerencję Turcji.

c) Zachód

Dla zachowania obiektywizmu w analizowaniu sytuacji, należy w tym miejscu wspomnieć jeszcze także o możliwym zaangażowaniu szeroko rozumianego Zachodu. Nikogo nie powinien dziwić fakt, że tezy na ten temat były publikowane zwłaszcza w początkowej fazie protestów głównie przez profile rosyjskie lub pozostające w rosyjskiej strefie oddziaływania informacyjnego. Pojawiały się dwie, główne linie narracji. Jedna utożsamiała te wydarzenia ze sterowaną przez „Zachód” kolejną „kolorową rewolucją” (tak nazywa się wszystkie wystąpienia ludności w krajach rosyjskiej strefy wpływów, które noszą ślady zachodniej interwencji). Druga skupiała się na tradycyjnym szukaniu winnych. Tych, jak można się domyślić, była cała plejada. Od szeroko rozumianego Zachodu (prorosyjski dziennikarz Pepe Escobar wskazał na brytyjski wywiad MI6), po konkretne państwa występujące w różnych konfiguracjach (najbardziej egzotyczną była koalicja: USA, Polski oraz… Litwy!). Biorąc pod uwagę to, że nawet Stany Zjednoczone nie były w stanie nigdy zakorzenić się w regionie Azji Centralnej i prowadzić tam ekspansywnej polityki zagranicznej, to trudno uwierzyć w to, że jakiekolwiek inne państwo europejskie wpadłoby na pomysł wtrącania się w sprawy wewnętrzne Kazachstanu w takim momencie. To podobnie jak w przypadku Rosji; nielogiczne posunięcie pod względem politycznym i także gospodarczym (Niemcy i Włosi posiadają tam swoje biznesy).

Czy takie postawienie sprawy wyczerpuje temat Zachodu? Moim zdaniem nie do końca. Gdybyśmy pozostali w sferze domniemań i de facto niesprawdzalnych teorii, należałoby zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Od paru tygodni jesteśmy bombardowani informacjami o możliwym ataku Rosjan na Ukrainę. W chwili, gdy piszę te słowa trwa szczyt USA-Rosja, gdzie Rosjanie przedstawiają swoje zaporowe żądania względem Ukrainy i Europy Wschodniej. Czy trudno sobie zatem wyobrazić sytuację, w której jedna z większych agencji wywiadowczych (choćby wspomniane przez Escobara MI6), próbuje w ramach kontaktu z walczącymi o władze bratankami Nazarbajewa, wzmocnić chaos w Kazachstanie, by odciągnąć uwagę Putina od Ukrainy? Na zasadzie gaszenia wielkiego ognia, mniejszym pożarem obok. Już teraz wiemy, że interwencja wojskowa w Kazachstanie nie wymusiła znaczących ruchów rosyjskiego wojska znad zachodnich granic, ale z całą pewnością stanowi ona dla Rosjan istotną przeszkodę strategiczną, która może odwlec ich plany względem Ukrainy.

Mój scenariusz i podsumowanie

Jak można łatwo zauważyć: jasne i klarowne przedstawienie sytuacji w Kazachstanie jest niełatwe, jeśli nie niemożliwe. W tym temacie istnieje zbyt wiele zmiennych i różnorodnych czynników klanowych/religijnych/gospodarczych/politycznych nakładających się na sytuację w tym kraju. Chciałbym jednak doprowadzić sprawę do końca i pokusić się o własny scenariusz dotyczący nie tylko tego, co się wydarzyło, ale także tego, co się wydarzy i jakie stanowi to wyzwanie dla Polski oraz Europy.

Jedyną rzeczą, którą można uznać za pewnik to, że protesty choć z początku organiczne, zostały w kolejnej fazie przechwycone przez oligarchów niechętnych wzrostowi wpływów w państwie prezydenta Tokajewa. Za głównych odpowiedzialnych uznałbym w tym miejscu obu bratanków Nazarbajewa: Samata Abisha i Kajrata Satybałdę. Jeden z nich pracował w wywiadzie i został zdymisjonowany przez prezydenta. Drugi od lat wspiera salafitów, ma kontakty w służbach i prawdopodobnie coś na kształt prywatnej armii (zasilanej między innymi kirgijskimi najemnikami). Obydwoje mieli interes w podminowaniu pozycji Tokajewa, mogli to robić nawet bez wiedzy Nazarbajewa, chcąc w ten sposób przejąć kierownictwo w klanie po jego śmierci (zwłaszcza, że ten nie pozostawił po sobie synów). Czy nie wzięli pod uwagę Rosji? Myślę, że nie zakładali tego rodzaju eskalacji i sądzili, że Tokajew przyciśnięty do muru zgodzi się na ich żądania. Tymczasem reakcja Rosji (inaczej niż w przypadku konfliktu o Górski Karabach) była szybka i zdecydowana. Być może był to aspekt kluczowy nie tylko w powstrzymaniu dalszej eskalacji, ale także w powstrzymaniu przekształcenia Kazachstanu w teren wojny zastępczej pomiędzy Rosją i Turcją. Rosja na tą chwilę jest jedynym krajem, który na tej sytuacji zyskał, dostając pretekst do stałej obecności wojskowej w tym kraju. Problemy w Azji Centralnej być może kupiły Europie i Polsce odrobinę czasu, przed powrotem Rosji do działania na pełną skalę w tej części świata.

Kamil Gil, merytoryczna pomoc w opracowaniu: Maciej Schmidt