Jak Unia Europejska może pogodzić wspólną politykę imigracyjną z faktem, że europejska opinia publiczna jest bardzo zaniepokojona napływem imigrantów?

Francuska redakcja Atlantico rozmawiała niedawno o pakcie azylowym i migracyjnym Unii Europejskiej z Rodrigo Ballesterem, szefem Centrum Spraw Europejskich w Mathias Corvinus Collegium w Budapeszcie i ministerialnym komisarzem ds. szkolnictwa wyższego, oraz Philippe Moreau Defargesem, profesorem w paryskim Instytucie Studiów Politycznych i specjalistą w dziedzinie geopolityki. Przedstawili oni analizę tego, w jaki sposób sytuacja w Holandii i Polsce jest preludium do szerszej debaty na temat migracji, która odbędzie się w nowym Parlamencie Europejskim po wyborach.

Bruksela okazała się nieugięta w obliczu wniosków o wyłączenia migracyjne w holenderskiej umowie koalicyjnej. Polska jest bardzo prounijna, ale Donald Tusk kategorycznie wykluczył przyjęcie paktu azylowo-migracyjnego. Jaka jest sytuacja w Holandii i Polsce w zakresie polityki migracyjnej? Jakie są reakcje Brukseli?

Rodrigo Ballester: To zaskakujące, że Komisja, zaledwie kilka tygodni przed wyborami europejskimi zajmuje tak jasne i zdecydowane stanowisko w sprawie zamiarów holenderskiego rządu. Zgodnie z prawem Komisja ma swoje prawa; życzenie holenderskiej koalicji, aby nie zastosować się do polityki europejskiej, jest prawnie niemożliwe. Jedynymi dwoma krajami, które zdecydowały się zdystansować od tych kwestii w przeszłości, były Dania i Irlandia, po referendach w sprawie traktatów z Maastricht i Nicei, które ostatecznie nie zostały ratyfikowane. Dania uzyskała tę możliwość w 1992 roku i od tego czasu nie stosuje się do europejskiej polityki migracyjnej, co pozwala jej na prowadzenie własnej polityki azylowej. Holendrzy chcieliby dziś korzystać z tego samego systemu, ale z prawnego punktu widzenia nie jest to możliwe.

Pakt o Azylu i Migracji, który zawiera ten mechanizm solidarności, został przyjęty przez Unię Europejską. Zasadniczo jest on prawnie wiążący również dla Polski. Ale polski premier Donald Tusk, który jest również bliskim sojusznikiem politycznym Ursuli von der Leyen, również nieugięcie twierdzi, że nie należy go stosować. To dość zaskakujące. Jaka była reakcja Komisji Europejskiej? Jak dotąd nie było żadnej. Sytuacje w Holandii i Polsce są jedynie wstępem do poważnej debaty na temat migracji, która odbędzie się po wyborach europejskich w nowym Parlamencie Europejskim.

Philippe Moreau Defarges: To poważny kryzys. Jest on wręcz podwójnie poważny, ponieważ skutkuje odrzuceniem wspólnej polityki imigracyjnej, która była stopniowo budowana od czasu porozumień z Schengen w 1995 roku. Drugim niepokojącym czynnikiem jest to, że odrzucenie to pochodzi od Donalda Tuska. Należy pamiętać, że był on przewodniczącym Rady Unii Europejskiej. Jest proeuropejski, a jego zwycięstwo w polskich wyborach w tym roku było zwycięstwem Europejczyków. Ale tam stawia się w sprzeczności z eurokratami.

Dlaczego ta zbieżność między Holandią a Polską jest interesująca, biorąc pod uwagę, że Donald Tusk i koalicja Wildersa politycznie nie mają ze sobą nic wspólnego?

Ballester: Ta koalicja jest znacznie szersza. Grupa 19 z 27 państw członkowskich podjęła inicjatywę outsourcingu europejskiej polityki azylowej, idąc w ślady Giorgii Meloni z Albanią [chodzi o umowę między Włochami a Albanią, pozwalającą temu pierwszemu krajowi na odsyłanie do tego drugiego migrantów wyłowionych z Morza Śródziemnego oczekujących na rozpatrzenie wniosków o nadanie statusu uchodźcy – przyp. tłum.]. Istnieje więc poparcie dla skutecznego zapobiegania masowego napływu migrantów, zamiast konieczności zarządzania nimi. Koalicja ta wykracza daleko poza interesy narodowe, a nawet barwy polityczne poszczególnych rządów. Te 19 państw członkowskich, które chcą podążać w innym kierunku, ostatecznie wzywają do swego rodzaju rewolucji migracyjnej. Sama koncepcja relokacji i outsourcingu polityki migracyjnej była jeszcze kilka lat temu wielkim tabu. A jednak sytuacja się zmienia. Zmienia się debata na temat migracji. Jak zauważyłeś, jest to debata, która wykracza daleko poza rodziny polityczne, a nawet interesy narodowe, stąd zainteresowanie tą debatą.

Stanowisko, które Węgry zajęły w 2015 r. po kryzysie migracyjnym – stanowisko, z którego powodu kraj ten był poddawany potężnej krytyce – stało się w końcu stanowiskiem większości wśród państw członkowskich. Nadal musimy przekonać Komisję, a przede wszystkim Parlament Europejski. Po wyborach europejskich, które będą miały miejsce już wkrótce, może rozpocząć się ważny punkt zwrotny. Czy będziemy mieli Parlament Europejski, który będzie bliższy stanowiskom państw członkowskich, zdecydowanej większości europejskiej opinii publicznej? Czy też nadal będziemy mieli Parlament Europejski trzymający się swoich zasad i odmawiający zmiany polityki migracyjnej? To jedno z pytań, na które trzeba będzie odpowiedzieć w ciągu najbliższych pięciu lat.

Defarges: Poza czynnikami narodowymi, demograficznymi i geopolitycznymi istnieje bardziej fundamentalny czynnik, jakim jest niemożność kontrolowania kwestii imigracji. Nie chodzi tylko o to, jaką politykę imigracyjną będzie można prowadzić w ramach Unii Europejskiej, ale jaką diagnozę postawimy? Starzejąca się Europa potrzebuje imigracji. Ale jak? Zasadnicze pytanie brzmi: w jaki sposób Unia Europejska może pogodzić wspólną politykę imigracyjną z uwzględnieniem faktu, że opinia publiczna w jej obrębie jest bardzo zaniepokojona przybyciem imigrantów?

Jaki układ sił może powstać między Brukselą a tymi krajami przed i po wyborach europejskich? Jaki będzie układ sił między krajami, które popierają pakt azylowo-migracyjny, a tymi, które go odrzucają lub szerzej – odrzucają całą wizję Unii Europejskiej dotyczącą imigracji?

Defarges: Wszystko będzie zależało od wyników wyborów europejskich. Jeśli wybory europejskie przyniosą zwycięstwo populistom, zwłaszcza w Holandii, Polsce i innych krajach, Donald Tusk i Geert Wilders będą mieli niezwykle silną pozycję. Kwestia wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego będzie decydująca. Drugie duże pytanie, które się pojawia, dotyczy roli Komisji Europejskiej. Jest prawdopodobne, że Komisja Europejska nie będzie miała innego wyboru lub alternatywy niż złożenie apelacji do rozpatrzenia przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Doprowadzi to do dość poważnego kryzysu, z ciągłym napięciem między prawem europejskim mającym pierwszeństwo przed prawem krajowym.

Ballester: Należy zadać pytanie o przyszłość paktu w sprawie migracji i azylu. Czy będzie martwy? Czy będzie wykonalny i wykonywany? Został przyjęty zaledwie kilka miesięcy przed zmianą polityczną, która będzie miała charakter strukturalny w następnych wyborach europejskich. Czy ten pakt migracyjny przetrwa, czy też zostanie całkowicie zmieniony? Oto jest pytanie. Niektóre kraje są nastawione pozytywnie. Niektóre z 19 państw członkowskich są gotowe do podjęcia tych inicjatyw.

Jest bardzo prawdopodobne, że Parlament Europejski w kolejnej kadencji będzie bardziej skłonny do dokręcania śruby i bardziej rygorystycznego podejścia do kwestii migracji. Według sondaży spodziewany jest przełom ze strony partii bardziej prawicowych, konserwatywnych, suwerenistycznych i patriotycznych. Jeśli jest jeden temat, który dotyczy zdecydowanej większości europejskiej opinii publicznej, to jest to właśnie nielegalna migracja.

Moim zdaniem będzie to główny temat wyborów i prawdopodobnie również główny temat następnej kadencji, w której po raz pierwszy istnieje ryzyko, że Parlament będzie bardziej rygorystyczny. Wszystko będzie zależeć od stanowiska Europejskiej Partii Ludowej (EPL), która będzie naprawdę kluczową partią. Ta centroprawicowa partia ostatecznie zawsze zachowywała się jak typowa partia centrolewicowa, w tym w kwestiach migracji. Ale po wyborach sytuacja może się zmienić, wiedząc, że po ich prawej stronie narasta gniew, a ich wyborcy są bardzo niezadowoleni. Czy widząc sytuację migracyjną w Szwecji, Niemczech i Francji, ta centroprawicowa partia będzie nadal zachowywać się, przynajmniej w kwestii migracji, jak partia centrolewicowa, jak partia tego migracyjnego konsensusu socjalistów, liberałów, zielonych i komunistów? Uważam, że Europejska Partia Ludowa będzie podzielona w tych kwestiach i że w ciągu najbliższych pięciu lat, po raz pierwszy, Parlament będzie głosował bardziej za polityką ograniczania imigracji niż za polityką otwartości. Jest to bardzo prawdopodobne.

Czy możemy sobie wyobrazić poważną zmianę w Europie w tych kwestiach? Ewentualną zmianę traktatów? A może takie pęknięcia, które rozbiją UE w jej obecnej strukturze?

Defarges: Rewizja traktatów wydaje mi się wykluczona. Doświadczenie z projektem Traktatu o Unii Europejskiej w 2000 roku było porażką i bardzo bolesnym wspomnieniem. Zmiana traktatów jest zatem absolutnie niemożliwa. Prawdziwe pytanie brzmi, czy bez zmiany traktatów możliwe jest osiągnięcie wspólnej polityki imigracyjnej? Jest to kwestia polityczna. Nawet jeśli państwa Unii Europejskiej są na skraju upadku, pozostaną zjednoczone. Mają bardzo złe wspomnienia z Brexitu. Nie chcą kolejnej podobnej sytuacji. Gdyby kiedykolwiek doszło do kolejnego opuszczenia Unii, jej przyszłość byłaby bardzo niepewna.

Ballester: Wątpię, by rozbiło to UE. Z drugiej strony jest prawdopodobne, że zobaczymy zmiany strukturalne w migracji. Istnieje już ogromna większość państw członkowskich, które są gotowe przełamać tabu delokalizacji i podwykonawstwa polityki migracyjnej. Zdecydowana większość opinii publicznej jest w gotowości. 70% Europejczyków uważa, że w Europie jest zbyt dużo nielegalnej imigracji. Czy przyniesie to zmiany? Wszystko będzie zależeć od nowego Parlamentu. Posłowie do PE będą prawdopodobnie bardziej otwarci na te przesłania.

Wszystko będzie też zależało od Komisji Europejskiej. Pamiętajmy, że Komisja Europejska ma praktycznie monopol na inicjatywę ustawodawczą Unii Europejskiej, także w tych tematach. Czy Komisja, po latach spędzonych na negocjowaniu nowego paktu migracyjnego, będzie chciała zakwestionować ten pakt? Czy będzie chciała zaproponować nowe zasady? Byłoby dobrze, gdyby to zrobiła, ponieważ w przeciwnym razie ryzykujemy załamanie europejskiej polityki migracyjnej. Nie zapominajmy jednak, że jest to polityka, która nie przyniosła owoców od czasów Maastricht. Od 30 lat Unia Europejska próbuje wdrożyć tę politykę migracyjną, kontrolować swoje granice, aby uwzględnić różne interesy narodowe. UE próbuje również ograniczyć nielegalną migrację. Oczywistym jest, że okazało się to jedną wielką porażką.

Weźmy na przykład przypadek Frontexu i kontrowersje, które pojawiły się podczas kadencji komisarz Ylvy Johansson, która skutecznie uczestniczyła w demontażu Frontexu. Działo się to w zmowie z Parlamentem Europejskim i NGO-sami, w celu przekształcenia Frontexu nie w agencję, która pomaga kontrolować granice, ale w agencję, która kontroluje organizacje pozarządowe, gdy te kontrolują swoje granice. Była to zmiana na poziomie samych założeń, która sprzyjała obecności organizacji pozarządowych zajmujących się prawami człowieka, ale nie zrobiła absolutnie nic, aby rozwiązać problemy migracji. Jeśli Komisja lub Parlament będą się przy tym upierać, grozi to buntem migracyjnym państw członkowskich. Sytuacja byłaby wówczas dość poważna.

Czy wybory europejskie odegrają rolę w kwestii migracji i równowagi sił związanych z imigracją między Komisją a państwami członkowskimi?

Ballester: Na chwilę obecną instytucją Unii Europejskiej, która najbardziej naciska na otwartą politykę migracyjną i która jest najbardziej pro-migracyjna, jest zdecydowanie Parlament Europejski. Prawdopodobnie zmieni on swój charakter i stanowisko w tych kwestiach. Doprowadzi to do zmian systemowych, które siłą rzeczy będą miały wpływ na proces podejmowania decyzji w sprawie migracji. Będzie to również zmiana, która przyniesie inne rewolucje, takie jak outsourcing praw azylowych.

Jedną z kwestii, którą państwa członkowskie pragną poddać pod dyskusję, jest przeniesienie niektórych kompetencji w sprawach migracji, tak aby po 30 latach niepowodzeń nie decydowano o wszystkim na szczeblu europejskim. Umożliwiłoby to państwom członkowskim odzyskanie pewnych uprawnień krajowych, na przykład w zakresie rozpatrywania prawa do azylu. Dokładnie to zaproponowała holenderska koalicja. Sami przyznali, że zajmie to trochę czasu. Być może nastąpi rozpad europejskiej polityki migracyjnej, począwszy od prawa do azylu.

Czy w świetle bardzo ważnego i decydującego terminu wyborów 9 czerwca, ta sytuacja i niepewny sił między niektórymi krajami UE a Brukselą może stać się jeszcze bardziej napięta, jeśli Parlament Europejski przesunie się na prawo?

Defarges: Zjawisko to może przyspieszyć wraz z wyborami w czerwcu. Unia Europejska znajduje się obecnie w prawdziwym punkcie zwrotnym. Jak mówisz, czy to zjawisko może przyspieszyć? Miejmy nadzieję, że nie. Jako proeuropejczyk mogę mieć tylko nadzieję, że Unia Europejska utrzyma swoją jedność. Ale absolutnie mogę się mylić. To prawda, że Unia Europejska przeżywa bardzo trudny okres w związku z problemami imigracyjnymi. Kwestia Rosji i Ukrainy jest również ważna, podobnie jak sytuacja na Bliskim Wschodzie.

Czy niektóre kraje mogą wykorzystać dyplomację i odnowić dialog z członkami UE, którzy zamierzają być bardzo stanowczy w kwestii imigracji i którzy chcą wprowadzić własne rozwiązania? Czy europejska dyplomacja może umożliwić znalezienie płaszczyzny porozumienia w kwestiach migracji?

Defarges: Musimy mieć nadzieję, że europejska dyplomacja znajdzie wspólną płaszczyznę. Ale już teraz państwa członkowskie prowadzą własną politykę. Popatrzmy na Węgry Viktora Orbana w dialogu z Rosją. Sytuacja w Unii Europejskiej jest bardzo niepewna. Gdyby Unia Europejska kiedykolwiek wkroczyła na ścieżkę dwustronnych dialogów i zaprzestała pewnych polityk, jaka byłaby przyszłość samego kontynentu europejskiego?

Artykuł jest tłumaczeniem tekstu pierwotnie opublikowanego na portalu The European Conservative. Tłumaczenie zostało dokonane za zgodą Właściciela portalu.

By Agata Leszczak

Lekarz medycyny, miłośniczka gór, kolarstwa i literatury, szczególnie historycznej