Przedmiotem niniejszego felietonu będzie próba udzielenia odpowiedzi na pytanie: Czy dobry katolik może być wiernym demokratą? Tak postawiona hipoteza kryje w sobie dwa założenia. Po pierwsze, że istnieje napięcie między nowoczesną demokracją a chrześcijaństwem. Po drugie, że warto starać się to napięcie złagodzić. Znajdą się bowiem myśliciele, którzy w imię czy to liberalnej demokracji, czy to w imię obrony wiary, będą skłonni – co prawda dostrzegając pewną opozycję – przechylić szalę po jednej ze stron. Kanwę rozważań stanowią ściśle powiązane ze sobą teksty E. W. Böckenfördego, któremu zarówno demokracja, jak i wiara były równie bliskie. Teksty: Etos nowoczesnej demokracji a Kościół, Wolność religijna w polu napięcia między Kościołem a państwem, Pozycja i znaczenie religii w ramach civil society.

Czy dobry katolik może być wiernym demokratą?

Chrześcijanina od duchowych źródeł nowoczesnej demokracji dzieli przepaść. Demokrata swój światopogląd opiera na ideach stanu natury, umowy społecznej, przyrodzonej wolności i równości wszystkich ludzi, zakłada ich racjonalną, dobrą naturę i zdolność do kooperacji. Jako katolicy wierzymy w pierworodną grzeszność człowieka, w przyrodzony porządek i ład. Demokraci skupiają się na formie, która być może jest nawet ważniejsza niż treść porządku politycznego. Kościół co do zasady zachowuje neutralność wobec rozmaitych form państwowości. Naczelną wartością dla demokraty będzie wolność – rozumiana w kluczu liberalnym – jako brak zewnętrznego przymusu i możność decydowania o sobie.

Dla katolika prawdziwa wolność będzie czymś wtórnym, owocem cnoty i oznacza brak zniewolenia przez grzech. Nowoczesna demokracja będąca ustrojem społeczeństw często niehomogenicznych, gwarantująca wolność i równość wszystkich obywateli, musi gwarantować poszanowanie dla różnych poglądów. Katolicy zaś pluralizm często uznają za przyzwolenie dla fałszu. Warto zauważyć, że Kościół Katolicki uznał zasadę wolności religijnej dopiero w deklaracji II Soboru watykańskiego Declaratio de libertate religiosa.

Böckenförde wyraźnie widzi te pola napięcia między państwem a Kościołem. Mimo to podejmuje próbę ich pogodzenia. Szukając odpowiedzi na pytanie, jaką postawę powinien przyjąć katolik względem nowoczesnej demokracji, odnosi się do katolickiej nauki społecznej. W podręcznikach i opracowaniach znajdziemy jednak dość ogólnikowe stwierdzenie, że „w demokracji naród, jako podmiot władzy państwowej, oraz wybrani przezeń reprezentanci, muszą czuć się w sposób szczególny oddani dobru wspólnemu i odpowiedzialni za jego realizację na miarę swego wpływu na sytuację polityczną”. Należy zastanowić się zatem, jak rozumieć pojęcie dobra wspólnego.

Dobro wspólne dla katolika i demokraty

Böckenförde zauważa, że trzeba nadać mu treść na tyle konkretną, by ustanowić jakieś praktyczne kryterium działalności, a jednocześnie na tyle ogólną, by nie uwikłać się w kazuistykę. Przestrzega również przed idealizmem. Trzeba zaakceptować, że rzeczywistość społeczną kształtuje ludzka wola i to zawsze będzie mieszanina dobra i zła. Pojęcie dobra wspólnego trzeba odczytywać materialnie, historycznie przez pryzmat konkretnego porządku politycznego. Pytamy zatem o dobro wspólne w nowoczesnej demokracji. Trzeba ustalić, jaki czynniki, rodzaje i sposoby działania decydują o określonym porządku państwowym i społecznym, a także umożliwiają jego wewnętrzny i zewnętrzny pomyślny rozwój. Rdzeniem dobra wspólnego będzie etos. Etos to porządek, który dana forma przedstawia. Jego poszanowanie czyni porządek państwa wewnętrznie możliwym.

Etos nowoczesnej demokracji polega na sprzężeniu zwrotnym między jej dwoma wielkimi zasadami – równości i wolności. Wolność w demokracji jest rozumiana specyficznie. Wobec konieczności istnienia porządku społecznego pierwotna, indywidualno-autonomiczna wolność – wolność w stanie natury – ulega metamorfozie i powraca jako demokratyczna wolność współuczestnictwa każdego pojedynczego człowieka w ustalaniu ładu społecznego. Przez równość w tym kontekście Böckenförde rozumie równość względem prawa, równość polityczną. To nie garstka wybranych ma sprawować rządy, ale cały naród, wszyscy obywatele i w sposób równy. Rdzeniem nowoczesnej demokracji będzie zatem zasada, iż każdy pogląd polityczny musi zostać uznany za ważny na równi z innymi w debacie, zaś jakościowe różnicowanie nie może mieć miejsca. Głosy mogą być liczone, ale nie mogą być ważone.

Jak widzimy etos odnosi się generalnie do wartości formalnych. Przesądza o tym, kto jest podmiotem władzy i suwerenności, jak powinny być podejmowane decyzje. Większość rywalizuje o przywództwo polityczne z mniejszością, która ma potencjalnie absolutnie równe szanse stania się większością. Nikt nie może rościć sobie pretensji do tego, by jego poglądy były uznane za jedynie ważne, i nie może odmawiać poglądom przeciwnika wartości merytorycznej, która pozwala je dyskutować, ani demokratycznego prawa do życia publicznego. Zasady formalne porządku demokratycznego nie przesądzają jednak o tym, jaką treścią będzie on wypełniony. Demokracja to próba zbudowania całego porządku państwowego i autorytetu od dołu – na aktywności wolnych i równych jednostek. Porządek społeczny powinien być tworzony przez tych, którzy są mu podlegli – będzie więc taki, jacy jego poddani – ich wola i inteligencja.

Katolik a demokracja

Taki tan rzeczy na pierwszy rzut oka może być trudny do zaakceptowania dla katolika. Wymaga bowiem od niego godzenia się na zło i na fałsz, jeżeli będą one legitymizowane przez wolę większości. Demokracja to system istotowo relatywistyczny. Jednak Böckenförde postrzega demokrację jako szansę. Według niego w demokracji nie chodzi o relatywizm a o partnerstwo i dialog. Formalne ramy demokracji wymuszają na chrześcijanach konkurencję z innymi systemami wartości. Władza nie czerpie już swojej legitymacji z bożej łaski. Kościół traci swoją uprzywilejowaną pozycję i istotowe znaczenie. Z drugiej strony zyskuje wolność i niezależność od władzy. To od niego zależy, jak tę wolność wykorzysta.

Może stać się aktywnym graczem. Wspierać konkretne ugrupowania czy polityków, którzy pomogą realizować jego postulaty. Wtedy godzi się jednak na demokratyczne zasady i sprowadza się do pozycji równej partii, stowarzyszeniom, think tankom czy związkom zawodowym. Musi liczyć się również z niechęcią ze strony swoich politycznych przeciwników. Z drugiej strony może zachować neutralność i przybrać rolę partnera, który swoją misję realizuje poprzez gotowość obdarzenia każdego religijno-etycznymi wskazówkami, a walkę polityczną pozostawia świeckim. Katolicy nie są bowiem zmuszeni do wycofania się ze swoją wiarą w sferę prywatną. Wręcz przeciwnie. To właśnie na wiernych, świeckich spoczywa w nowoczesnym państwie ciężar realizacji wartości chrześcijańskich w porządku politycznym.

Demokracja jest szansą. Polityka, państwo, prawo mają inny cel niż Kościół. Tym celem nie jest realizacja prawdy, ale umożliwienie pokojowego współżycia wszystkich ludzi w ramach jednego wspólnego, możliwego dla wszystkich do przyjęcia porządku. Państwo nie gwarantuje przestrzegania postaw etycznych, a jedynie umożliwia etyczne życie. To od nas, od świeckich, zależy jaką treścią wypełnimy ten porządek. Czy zatem dobry katolik może być wiernym demokratą? Może, a nawet powinien. Jest to pewne wyzwanie dla wierzących. Nie mogą oczekiwać, że państwo, władza zrobi wszystko za nich i obwaruje sankcjami przestrzeganie postaw etycznych. Wierzący będą musieli przekonywać i dawać świadectwo. Wydaje się, że to ryzyko, które warto podjąć. Tylko taka postawa jest zgodna z poszanowaniem godności drugiego jako bliźniego. Skoro sam Bóg podejmuje stałe ryzyko i mimo wszystkich rozczarowań nie pozbawia ludzi wolności, nie powinniśmy tego czynić i my.

 

Artykuł pierwotnie ukazał się na łamach portalu Stowarzyszenia Racja.

By Inne