Ledwo minął rok od wyboru nowego prezydenta Indonezji, a już wywodzący się z armii nowy demokratycznie wybrany prezydent, Prabowo Subianto, postanowił wzmocnić rolę armii w państwie, powracając poniekąd do tradycji Nowego Porządku (“Orde Baru”), który panował w Indonezji do końca lat 90. XX wieku. Powodem miał być krach giełdowy, spowodowane licznymi oskarżeniami o korupcję, w tym także jeszcze do niedawna urzędującego prezydenta Joko Widodo. Prabowo Subianto – 73-letni były dowódca indonezyjskich sił specjalnych (Kopassus) i niegdyś zięć dyktatora ery “Nowego Porządku” Suharto – zwyciężył w wyborach prezydenckich 2024 roku, zdobywając niemal 60% głosów. Był to już trzeci start Prabowo w wyborach na przestrzeni ostatniej dekady. Wcześniej dwukrotnie przegrywał i kwestionował wyniki, by ostatecznie wejść do rządu rywala (wspomnianego Joko Widodo) jako minister obrony. 20 października 2024 r. Prabowo został zaprzysiężony jako ósmy prezydent Republiki Indonezji. W przemówieniu inauguracyjnym zapowiedział walkę z korupcją i o jedność narodową, deklarując: „Musimy być wolnym narodem, wolnym od strachu, ubóstwa i cierpienia”. Jednocześnie jednak jego przeszłość budzi kontrowersje – Prabowo oskarżany był o zbrodnie u schyłku rządów dyktatora Suharto (m.in. udział w masakrach w Timorze Wschodnim i „zaginięciach” prodemokratycznych działaczy w 1998 r.). Ten wojskowy rodowód nowego prezydenta – pierwszego tak wysoko postawionego byłego generała u władzy od czasu Susilo Bambang Yudhoyono (2004–2014) – wzbudził obawy przed nawrotem autorytarnych tendencji w kraju. Zanim wejdziemy w szczegóły obecnej sytuacji, prześledźmy jej historyczne korzenie. Tło sytuacji Indonezja przeszła dość burzliwą ewolucję ustrojową – od kolonii Holenderskich Indii Wschodnich, przez walkę o niepodległość, aż po dzisiejszy system demokratyczny. Po ogłoszeniu niepodległości w 1945 roku i uznaniu jej przez Holandię w 1949 roku, kraj przez pierwsze lata funkcjonował jako młoda republika w okresie tzw. „Starego Porządku” (Orde Lama) pod rządami prezydenta Sukarno – pełnego napięć okresu z dominującą rolą armii i partii komunistycznej (należy jednak dodać, że indonezyjski komunizm – Nasakom – ściśle łączy się z nacjonalizmem oraz islamem, bardziej przypominając narodowy komunizm kojarzony z Bolesławem Piaseckim czy Zjednoczeniem Patriotycznym “Grunwald”, niż ortodoksyjnym marksizmem). W 1966 roku władzę przejął generał Suharto, wprowadzając autorytarny „Nowy Porządek” (Orde Baru), oparty na dominacji armii, represjach politycznych i scentralizowanej władzy. System ten upadł dopiero w 1998 roku w wyniku masowych protestów społecznych i kryzysu gospodarczego. Od tego czasu Indonezja przeszła głęboką demokratyzację i reformy, choć obecne wydarzenia – w tym wzrost roli armii i osłabienie instytucji cywilnych – przywodzą na myśl potencjalny powrót do autorytarnych praktyk przeszłości. Wzmocnienie roli wojska na wzór Nowego Porządku Wkrótce po objęciu urzędu Prabowo zaczął zwiększać wpływy armii w rządzeniu państwem, nawiązując do tradycji Nowego Porządku (“Orde Baru”) z czasów Suharto. Już wcześniej, jako minister obrony, promował pomysły głębszego zaangażowania wojska w sprawy cywilne. Kulminacją tych działań była nowelizacja ustawy o siłach zbrojnych, uchwalona przez parlament 20 marca 2025 roku, która otwiera wojskowym drogę do obsadzania wielu nowych stanowisk cywilnych. Nowe prawo pozwala aktywnym oficerom obejmować funkcje m.in. w instytucjach wymiaru sprawiedliwości czy agencjach rządowych bez konieczności wcześniejszego odejścia z wojska. Choć rząd utrzymuje, że zmiany mają służyć poprawie efektywności administracji, obserwatorzy alarmują, iż oznaczają one de facto przywrócenie doktryny dwufunkcyjności (dwifungsi) armii – filaru autorytarnej władzy Suharto w “Nowym Porządku”, kiedy to wojskowi zajmowali setki stanowisk w administracji i przedsiębiorstwach państwowych, zasiadali z urzędu w parlamencie, a armia stanowiła równoległą strukturę polityczną. Krytycy wskazują, że obecne posunięcia Prabowo cofają zegar reform demokratycznych: „Prezydent Prabowo najwyraźniej zamierza przywrócić rolę wojska w sprawach cywilnych – tę samą, która kiedyś oznaczała systemowe nadużycia i bezkarność” – ocenił Andreas Harsono z Human Rights Watch. Nawet część indonezyjskich elit politycznych wyraża prywatnie niepokój: przewodnicząca Megawati Sukarnoputri (była prezydent, liderka partii PDIP) w geście sprzeciwu poleciła zbojkotować naradę zwołaną przez Prabowo w akademii wojskowej w Magelang w lutym 2025 roku. Giełdowe tąpnięcie i seria skandali korupcyjnych Decyzja o umocnieniu roli armii zapadła w atmosferze narastającego kryzysu zaufania do władz cywilnych. Na początku marca 2025 roku doszło do załamania na giełdzie – indeks w Dżakarcie spadł o ponad 7% w ciągu jednej sesji (najmocniej od 14 lat), co wymusiło 30-minutowe wstrzymanie notowań. Inwestorzy wpadli w panikę, reagując na pogłoski o dymisji minister finansów Sri Mulyani Indrawati oraz na doniesienia o spadku dochodów podatkowych o 30% na początku roku. Rząd zapewnił o „silnych fundamentach gospodarki” i powstrzymał dymisję minister, lecz giełdowy szok uwypuklił problem systemowy – fala afer korupcyjnych podważyła wiarygodność instytucji państwa. Tylko w drugiej połowie 2024 roku i na początku 2025 roku ujawniono szereg skandali na najwyższych szczeblach władzy, m.in.: Pertamina (luty 2025): Prokuratura aresztowała trzech dyrektorów spółek zależnych państwowego koncernu naftowego Pertamina pod zarzutem korupcji przy imporcie ropy. Według śledczych w latach 2018–2023 mieli oni omijać obowiązek zakupu rodzimej ropy i w zmowie sprowadzać droższy surowiec z zagranicy, powodując straty państwa szacowane na 193,7 bilionów rupii (ok. 12 mld USD). Afera w partii rządzącej (PDIP, luty 2025): Hasto Kristiyanto, sekretarz generalny Partii Demokracji Indonezyjskiej – Walka (PDIP) i zaufany współpracownik Megawati, został 20 lutego zatrzymany przez Komisję ds. Zwalczania Korupcji. Postawiono mu zarzuty wręczenia łapówki członkowi komisji wyborczej w zamian za przyznanie mandatu poselskiego działaczowi Harunowi Masiku po wyborach 2019 oraz zarzut utrudniania śledztwa w tej sprawie. Hasto zaprzecza winie i twierdzi, że padł ofiarą “upolitycznienia prawa”, jednak Komisja kontynuuje dochodzenie mimo nacisków ze strony partii PDIP. Zarzuty wobec byłego prezydenta Joko Widodo (styczeń 2025): W niespotykanym dotąd uderzeniu w wizerunek ustępującej głowy państwa, międzynarodowy projekt dziennikarski OCCRP umieścił Joko Widodo na liście sześciu finalistów tytułu „Najbardziej Skorumpowanej Osoby Roku 2024”. Zarzucono mu demontaż mechanizmów antykorupcyjnych (jak osłabienie Komisji ds. Zwalczania Korupcji) i tolerowanie rozkwitu korupcji za swoich rządów. Jokowi odrzucił te oskarżenia jako bezpodstawne „oszczerstwa”, domagając się przedstawienia dowodów i podkreślając, że nie czerpał osobistych korzyści majątkowych z władzy. Niemniej nominacja przez OCCRP odbiła się szerokim echem w kraju – opozycja wezwała do zbadania majątku rodziny byłego prezydenta, a partia PDIP zażądała od władz wyjaśnień w tej sprawie. PT Timah (wrzesień–grudzień 2024): W trakcie procesu dotyczącego nieprawidłowości w państwowej spółce górniczej PT Timah Tbk (światowy potentat wydobycia cyny) na jaw wyszła ogromna skala strat i zaniedbań. 23 grudnia 2024 roku sąd antykorupcyjny w Dżakarcie orzekł, że nielegalne wydobycie cyny na terenach należących do PT Timah w latach 2015–2022 spowodowało straty państwa ok. 300 bilionów rupii. Kwota ta obejmuje nie tylko utracone dochody (m.in. 26,7 bln rupii za nielegalnie pozyskaną rudę), ale przede wszystkim gigantyczne szkody środowiskowe wycenione na 271 bln rupii. W aferę zamieszani byli wysocy urzędnicy lokalni oraz były dyrektor finansowy PT Timah – zapadły już pierwsze wyroki skazujące (np. 20 lat więzienia dla byłego dyrektora Emila Ermindry). Mimo to opinia publiczna była oburzona, że skala kar finansowych dla sprawców ma się nijak do astronomicznych strat dla skarbu państwa. Amnestia dla plantatorów oleju palmowego (październik 2024): W październiku 2024 roku prokuratura wszczęła śledztwo w Ministerstwie Środowiska i Lasów dotyczące podejrzeń korupcji przy legalizacji nielegalnych plantacji palmowych. Okazało się, że na mocy kontrowersyjnego prawa “Omnibus” z 2020 roku władze wdrożyły program amnestii, pozwalający firmom posiadającym 3,37 mln hektarów nielegalnych upraw na terenach leśnych zalegalizować je w ciągu 3 lat i uniknąć sankcji karnych. Warunkiem miało być wniesienie opłat (kar) i uzyskanie odpowiednich pozwoleń na zmianę przeznaczenia gruntów. Dochodzenie dotyczy jednak zaniżania wysokości tych kar – według ekspertów mechanizm ich kalkulacji (wprowadzony z pominięciem standardowych procedur) pozwalał plantatorom płacić ułamek należnych kwot. 3 października 2024 roku śledczy wkroczyli do siedziby ministerstwa, zabezpieczając dokumenty i nośniki danych związane z procesem uwalniania ziemi leśnej pod uprawy. Śledztwo trwa, a organizacje ekologiczne biją na alarm, że nielegalne plantacje palm (odpowiedzialne za wylesianie obszaru 1,5 raza większego od Londynu) zostały „nagrodzone” legalizacją kosztem środowiska. Skazanie byłego ministra rolnictwa (lipiec 2024): Syahrul Yasin Limpo, minister rolnictwa w latach 2019–2023, został skazany 11 lipca 2024 roku na 10 lat więzienia za korupcję. Sąd ustalił, że wymuszał on od podwładnych „haracze” o łącznej wysokości 44,5 mld rupii (ok. 2,7 mln USD) – środki te przeznaczał na prywatny użytek, m.in. na opłacenie lotów czarterowych i kosztowną biżuterię dla swojej żony. Limpo został także ukarany grzywną i zobowiązany do zwrotu 14,6 mld rupii, stanowiąc jeden z najgłośniejszych przypadków rozliczenia urzędnika z gabinetu Jokowiego. Był to już szósty minister z rządu Jokowiego oskarżony o korupcję – wcześniej w 2021 roku skazano m.in. jego ministra polityki socjalnej oraz rybołówstwa, a w 2023 roku 15-letni wyrok usłyszał były minister komunikacji. Gdy na jaw wychodziły kolejne skandale, notowania Indonezji w rankingach antykorupcyjnych spadły, oraz przez kraj przeszła fala protestów. Na początku 2025 roku ranking Indonezji w indeksie Perception of Corruption organizacji Transparency International spadł o kilka punktów, a agencje ratingowe zaczęły ostrzegać przed ryzykiem politycznym. W obliczu narastającego chaosu prezydent Prabowo – zamiast szukać wsparcia w społeczeństwie obywatelskim – postanowił oprzeć się na instytucji, którą zna najlepiej: armii. Fala protestów przetacza się przez Indonezję Decyzja o militaryzacji życia publicznego błyskawicznie przełożyła się na wzrost napięć społecznych. Już w przeddzień uchwalenia ustawy (19–20 marca) doszło do masowych protestów ulicznych, głównie z udziałem studentów i działaczy demokratycznych. Demonstranci w Dżakarcie zgromadzili się pod gmachem parlamentu, skandując hasła w stylu „Orde Baru powraca!” oraz niosąc transparenty „Wojskowi z powrotem do koszar”. Podczas cotygodniowego pokojowego protestu Aksi Kamisan (“Czwartkowa Akcja”, odbywające się w każdy czwartek od 2007 roku manifestacje nawolujące rząd do wyjaśnienia indonezyjskich przykładów łamania praw człowieka) przed pałacem prezydenckim aktywiści wystąpili ubrani na czarno, trzymając plakaty wprost oskarżające armię o przemoc – na jednym z nich widniał napis „Militer membunuh perempuan” (indonez. „Wojsko zabija kobiety”). Weterani ruchu reformasi twierdzą, że kraj cofa się do minionych czasów: „Aktywiści byli porywani i nigdy nie wrócili do domów. Dziś czujemy, jakbyśmy się cofali” – powiedział Usman Hamid z indonezyjskiego Amnesty International, który sam protestował przeciw Suharto w latach 90.. Początkowo policja starała się opanować demonstracje siłami prewencji, jednak w obliczu determinacji tłumów władze sięgnęły po wojsko. Po raz pierwszy od dwóch dekad żołnierze zostali oficjalnie wysłani, by zabezpieczyć budynki rządowe podczas protestów – w tym do ochrony parlamentu wspólnie z policją. U wielu Indonezyjczyków widok wojskowych na ulicach przywołał traumatyczne wspomnienia stanu wojennego z 1998 roku. Mimo to prezydent Prabowo bagatelizował krytykę – w jednym z wystąpień stwierdził metaforycznie: „Psy szczekają, a karawana jedzie dalej”, sugerując, że nie ugnie się przed protestami. Równocześnie rząd zaczął ograniczać wolność mediów społecznościowych w obawie przed mobilizacją demonstrantów online (pojawiły się doniesienia o spowolnieniach internetu podczas największych zgromadzeń). Niemniej ruch protestacyjny – określany w sieci hasztagiem #IndonesiaGelap („ciemna Indonezja”) – zdaje się narastać, obejmując kolejne miasta poza stolicą. Reakcje międzynarodowe i przyszłość demokracji w Indonezji Działania władz w Dżakarcie wywołały niepokój za granicą. Obserwatorzy demokratyczni zwracają uwagę, że Indonezja – często nazywana trzecią największą demokracją świata – może znaleźć się na krawędzi autorytaryzmu. Organizacja Freedom House już wcześniej obniżyła ocenę wolności Indonezji do statusu „częściowo wolny” (ocena 56/100 za 2024 rok), a nowe wydarzenia grożą dalszym spadkiem w rankingu. Organizacja Narodów Zjednoczonych wezwała indonezyjski rząd do przestrzegania praw człowieka i zasad demokratycznych, podkreślając znaczenie pokojowego dialogu z społeczeństwem (apel ten poparła m.in. Wysoka Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka). ASEAN, której Indonezja jest filarem i największym członkiem, tradycyjnie stosuje zasadę nieingerencji – żadnego oficjalnego stanowiska nie wydano. Niemniej dyplomaci regionu w kuluarach wyrażają obawy, że odejście Dżakarty od modelu demokratycznego osłabi wiarygodność ASEAN (w szczególności w oczach Zachodu) i jego zdolność reagowania na kryzysy (jak np. w Birmie). Stany Zjednoczone i Unia Europejska, dotychczas blisko współpracujące z Indonezją (choćby w kwestiach handlu i klimatu), także monitorują sytuację. Amerykański Departament Stanu w komentarzu dla prasy podkreślił, że „silne instytucje demokratyczne są kluczem do stabilności i dobrobytu Indonezji” – co odczytano jako nieśmiałą krytykę działań prezydenta Prabowo. Z kolei unijna delegatura w Dżakarcie zaznaczyła, że pakt handlowy UE-Indonezja będzie wymagał „poszanowania wartości demokratycznych”. Organizacje pozarządowe apelują do społeczności międzynarodowej o bardziej stanowczą reakcję: Human Rights Watch wprost nazwał ostatnie zmiany “najpoważniejszym regresem demokracji od 1998 roku”, a indonezyjski watchdog KontraS ironicznie ochrzcił nowe prawo mianem “Ustawy Orde Baru 2.0”. Przyszłość indonezyjskiej demokracji, która jest jedną z najludniejszych na świecie, jest niepewna. Jeśli rząd Prabowo Subianto będzie kontynuował umacnianie rządów silnej ręki kosztem instytucji kontrolnych, reformy z okresu „Reformasi” (po 1998 roku) mogą zostać odwrócone. Z drugiej strony narastający opór społeczny pokazuje, że indonezyjskie społeczeństwo nie zamierza jedynie przyglądać się militaryzacji życia publicznego. W najbliższych miesiącach kluczowe będzie, czy prezydent zdecyduje się na dialog i korektę kursu, czy też pójdzie drogą konfrontacji. Ewentualne zaostrzenie represji może spotkać się z reakcją międzynarodową – Indonezja, jako ważny partner G20, znajduje się w centrum uwagi globalnej. Póki co jednak wielu Indonezyjczyków zadaje sobie pytanie: czy 25 lat po upadku dyktatury Suharto demokracja w ich kraju przetrwa tę próbę? Nawigacja wpisu Koniec przymusu, koniec porządku – A. Leszczak Dlaczego Grzegorz Braun?