Wielu z nas zapewne było w pałacu w Kórniku – z jakiegoś powodu szkoły upodobały go sobie jako miejsce wycieczek. I chyba prawie nikt nie pamięta z niego nic ponad nazwę „z błędem”. Kto odwiedził zakopiańskie Kuźnice, może pamiętać wystawę poświęconą szkole uczącej młode kobiety zajmowania się domem. Miejsca te łączy postać niezwykłej kobiety: Jadwigi Zamoyskiej. Nie tylko była żoną generała wojsk napoleońskich, ale – przede wszystkim – twórcą pierwszego w Polsce kompletnego systemu pedagogicznego. Niemal zapomniana, powoli przywracana do świadomości społecznej między innymi dzięki Senatowi, który wybrał ją na jedną z patronów bieżącego roku. Czy słusznie? Czy istnieje sens odkopywania starych wzorców wychowawczych, czy istnieje tyle nowych, a tamte być może roją się od błędów?

Na początek – krótka notka biograficzna. Kogo takie rzeczy nudzą, może przejść do kolejnego akapitu, jednak zachęcam, by się zapoznać, bo pozwoli lepiej zrozumieć samą postać Zamoyskiej, jak i jej przekonania. Urodziła się w 1831 roku w rodzinie Działyńskich (co jest o tyle istotne, że w podobnym czasie żyła kobieta, która się nazywała tak samo, i nazwisko panieńskie pozwala je od siebie odróżnić). Do pałacu w Kórniku przeniosła się z rodziną po pewnym czasie, gdy jej ojciec zdołał odzyskać go od władz, do końca życia była z nim mocno związana. Rodzice przeznaczyli ją do ślubu z własnym wujkiem, co po uzyskaniu dyspensy papieskiej zostało zrealizowane wbrew jej woli. Uznała jednak, że skoro znalazła się w niechcianym przez siebie położeniu, nie będzie rozpaczać ani robić nowej rodzinie na złość, tylko postara się spełnić swoje zadania jak najlepiej. Jej mąż, Władysław Zamoyski, był generałem wojsk napoleońskich i politykiem konserwatywnym. Jeździła wraz z nim po Europie, poznając różne sposoby nauczania młodzieży, szczególnie dziewcząt – tak powstało w niej pragnienie założenia „szkoły życia chrześcijańskiego”. Mogła to zrealizować w Kórniku, gdzie założyła Szkołę Domowej Pracy Kobiet. Było to miejsce niezwykłe, bo poza nauką szeroko pojętego prowadzenia domu uczyła przełożenia wiary katolickiej na codzienne życie w bardzo konkretny sposób, oraz miłości ojczyzny – a że Polska była wówczas pod zaborami, było to posunięcie ryzykowne. W 1855 roku musiała opuścić pałac, i ostatecznie osiadła w zakopiańskich Kuźnicach. Zmarła w 1923 roku w Kórniku. Obecnie toczy się jej proces beatyfikacyjny.

Co było takiego niezwykłego w jej systemie wychowawczym, że zyskał szerokie uznanie zarówno ze strony władz kościelnych, jak i społeczeństwa? Ujmował on człowieka jako całość, pozwalając na rozwijanie zarówno umiejętności praktycznych, niezbędnych do bycia dobrą gospodynią, jak i potencjału intelektualnego i duchowego. Zebrała je w książce „O pracy”, gdzie opisuje te trzy jej rodzaje. Choć od pierwszego wydania minęło bardzo dużo czasu, jest to pozycja godna polecenia. Pominąwszy niektóre siłą rzeczy przestarzałe rady (jak ten, jaki kolor fartucha wybrać do różnego rodzaju prac), można śmiało przełożyć je na dzisiejsze warunki. Co ważne, nie był to – jak się może wydawać – nakaz ciężkiej, wręcz katorżniczej pracy w domu i spełniania bezwarunkowo poleceń męża, jakiekolwiek by nie były. Nie, ideał pani domu według autorki to kobieta znająca dobrze swoje gospodarstwo, umiejąca zarządzać czasem, pieniędzmi i zasobami (w tym ludzkimi, czyli służbą). To osoba dokładna, zapobiegliwa, umiejąca planować dzień, miesiąc i rok. Nie brzydzi się prostych zadań, uznając je za poniżej swojej godności, ale wypełnia je tak dobrze, jak umie – bo wie, że to jej droga do zbawienia nie tylko swojego, ale też rodziny.

Drugim rodzajem pracy, jakiej się powinno nauczyć, jest umysłowa. Gani brak rozwoju intelektualnego po zakończonej edukacji. Nie brzmi to znajomo? Część zawodów wymaga ciągłego rozwoju, jednak przy wielu nie jest on za bardzo potrzebny, albo wykonuje się go w ramach pracy. Zamiast rozwijających lektur, podcastów, filmów czy dyskusji wielu z nas wybiera stagnację, oddaje się rozrywkom, które poza zabijaniem czasu nic nie wnoszą. Nie jest to problem jedynie XXI wieku – dwa stulecia wcześniej dorastający ludzie stawali przed podobnym wyborem, jedynie zamiast Netflixa były to niewartościowe książki, broszury i spotkania towarzyskie. Zamoyska mówi wprost, że u człowieka na odpowiednim poziomie jest to nie do przyjęcia. Nie tylko rozleniwia umysł i utrudnia rozwiązywanie niepodziewanych problemów przez brak ćwiczenia myślenia logicznego. Często zajmuje wiele czasu, który mógłby być poświęcony na rzeczy, które nie tylko by stały się pożytkiem dla społeczeństwa, ale także umożliwiły zarobek i podreperowanie domowego budżetu. Nie mniej ważnym elementem jest odpowiedni poziom intelektualny, który umożliwi edukowanie dzieci. Choć generalnie jest to zadanie nauczycieli, to rodzice (a szczególnie matka) jest pierwszą osobą, która przekazuje wiedzę swoim pociechom. Często pytają one o rzeczy trudne, a wytłumaczenie im ich prostymi słowami, tak, by przy niewielkim aparacie pojęciowym zrozumiały w możliwie pełny sposób – to sztuka, która jest niemożliwa do zrealizowania, gdy rodzic sam nie ma dużej wiedzy i zdolności przekazywania jej.

Praca duchowa została uznana przez Zamoyską za najważniejszą z nich wszystkich. Tyczy się przecież najważniejszego celu życia: zbawienia. W toku życia, pod naporem codziennych obowiązków i trosk, można zapomnieć o rozwoju duchowym. Zaniedbanie go nie daje negatywnych efektów widocznych od razu – tym bardziej trzeba o nim pamiętać. Głęboko zakorzeniona i praktykowana wiara powoduje, że codzienny trud nie jest odbierany jako coś złego, coś, czego się trzeba pozbyć. Świadomość, że tak właśnie się rodzi świętość, daje ogromną motywację do pracy. Wdzięczność Bogu przypomina, że wszystkie dobra nie są nasze, ale dane nam na pewien czas, ku Jego chwale i naszemu uświęceniu. Nawet, gdy je stracimy – a Zamoyska najpierw odzyskała, a potem znów straciła rodzinną posiadłość; również jej córka zmarła, mając zaledwie rok – nie popadniemy w rozpacz. Konieczność codziennego, trzeźwego spojrzenia na swoje zachowanie, w tym zaniedbania przez rachunek sumienia skutecznie leczy z pychy, która jest źródłem konfliktów w rodzinie.

Jak widać, model, który stworzyła Zamoyska, jest uniwersalny. Z drobnymi zmianami może być stosowany z powodzeniem dzisiaj. Nie jest łatwy do przyjęcia, bo wymaga ciągłego wzrostu, naprawiania błędów i zaniedbań, i pokory, gdy inni zwrócą uwagę. Gdyby podsumować go jednym słowem, byłaby to służba. Jej motyw przewija się przez całą jej twórczość. Nie jako bezmyślne podporządkowanie, ale mądre wykorzystanie danych możliwości i zasobów, patrząc najpierw na dobro innych, potem na swoje – jednak nie zaniedbując i własnych potrzeb. Z jednej strony oczywiste, z drugiej tak bardzo dziś niepopularne, gdzie hasło „jesteś wystarczająca” zniechęca do jakiegokolwiek poprawiania siebie. W innym kontekście rozwinęła go w książce „O miłości ojczyzny” – ze względu na ograniczenie objętości tekstu nie jest możliwe opisanie jej tutaj (artykuł na ten temat powstanie).

Czy więc można powiedzieć, że pedagog sprzed wieku można nas czegoś nauczyć? Moim zdaniem: zdecydowanie tak. Niestety, twórczość Jadwigi Zamoyskiej jest nadal mało znana. Uchwała Senatu niewiele zmieni, jeśli promocja nie zajdzie również oddolnie. Jedną z osób, które od długiego już czasu pisze o tej niezwykłej kobiecie, jest Ewa Niewczasowa, której profil na Instagramie serdecznie polecam, i z tego miejsca jej dziękuję za pisanie o niej i innych mądrych, a zapomnianych ludziach. Kryzys wartości, z którym stykamy się codziennie jest odwracalny, jeśli w przestrzeni publicznej będzie dużo dobrych treści. Tych na razie jest jak na lekarstwo – tym bardziej warto promować wartościowe idee.

Kliknij po więcej artykułów autora.

By Agata Leszczak

Lekarz medycyny, miłośniczka gór, kolarstwa i literatury, szczególnie historycznej