Artykuł jest polemiką z tekstem Jakuba Nawrota pt. Czy prawica powinna wskrzesić średniowiecznego mnicha? Człowiek pozbawiony praw politycznych a wolny gospodarczo jest metojkiem. Człowiek wolny politycznie a zniewolony ekonomicznie jest niczym więcej niż proletariuszem, zaś ten co nie ma żadnych praw i nie może posiadać majątku jest niewolnikiem. Żyjąc w świecie neoliberalnym zbyt często cieszymy się coraz szybciej powiększającym się katalogiem praw, ale paradoksalnie pomimo wzrostu zamożności posiadamy coraz mniej. Prawdziwym celem prawicy winno być przede wszystkim wyzwolenie człowieka i zwrócenie go ku jego prawdziwemu powołaniu, które jak wierzymy zawarte niezatartych literach prawa naturalnego wyrytych w duszy, sercu i umyśle każdego z nas. Gdy proletariat staje się główną grupą we wspólnocie tj. gdy istnieje tak duża liczba obywateli wyzutych z elementarnej ilości majątku gwarantujących wolność i godność, wtedy mamy do czynienia ze społeczeństwem kapitalistycznym. Oczywiście można dyskutować na ile takie ujęcie kapitalizmu jest sensowne, ale nie znajduję właściwszego słowa na ten stan rzeczy. Nie kwestionuję tego, że bez kapitału nie może być mowy o tworzeniu bogactwa wspólnoty; w tym sensie każde społeczeństwo, które wyewoluowało ponad poziom plemienny jest kapitalistyczne. Nie próbuję także twierdzić, że kapitalizm ma jasne konotacje ideowe, tak bowiem nie jest. Popierając tezę Fanfaniego należy zauważyć, że istota kapitalizmu zależy od środowiska społecznego w której system ten wyrasta. Nie wolno nam też tracić z oczu, że kapitalizm jako system oparty o prywatną własność ruchomości i nieruchomości stanowi jedno z elementarnych praw ludzkich i pragnień jednostki. Clou dyskusji dotyczy tego kto powinien kontrolować kapitał, a nie czy kapitalizm powinien istnieć. Tak więc określenie społeczeństwa kapitalistycznego czy kapitalizmu stanowi w tych rozważaniach jedynie skrót myślowy mający opisać stan społeczny, w którym mniejszość kontroluje środki produkcji, a lwia część – czyli proletariat, żyje w zależności od łaski posiadających, samemu posiadając kapitał niepozwalający na zabezpieczenie swojej wolności. Być może to zbyt śmiała teza, ale uważam, że większa część zachodu (a Polska w szczególności) jest kapitalistyczna w tym właśnie negatywnym sensie. Niemniej próba połączenia wolności politycznej z brakiem wolności gospodarczej nie jest możliwa i zawsze będzie prowadzić do buntu, bowiem w sytuacji, gdy teoretycznie wolni ludzie zmuszani są gwałtem, głodem lub podstępem do podporządkowania się woli innych równych sobie obywateli wprost lub ukrytych pod płaszczykiem państwa bądź kapitału – nie rodzi się wtedy między ludźmi żadna głębsza więź obowiązku, która pojawia się wraz ze statusem, nie ma zobowiązania do lojalności, ani żadnej wzajemności. Człowiek, który nie ma nic lub ma na tyle mało, że i tak jest zależny od innych zmuszony pracować dla człowieka, który posiada towary, a jako że obaj są całkowicie wolni, człowiek, który nie ma nic może zgodnie z prawem zostać w dowolnej chwili pozbawiony źródeł utrzymania, przez tego który kapitałem dysponuje. Przypadki materialnego zła, które towarzyszą temu złu etycznemu tj. poniżającemu podporządkowaniu, pozbawione są prawdziwej sankcji moralnej, które mogłaby je legitymizować i usprawiedliwiać; są jedynie dojmującą miarą ubóstwa znacznej części społeczeństwa. Jednocześnie ten stan rzeczy tworzy dziwny konflikt interesów między tymi obywatelami, którzy posiadając niewiele faktycznie tworzą bogactwo – dzięki któremu są wstanie utrzymać się na powierzchni, a tymi obywatelami, którzy kontrolują produkcję tego bogactwa a tym samym jego producentów. Dopóki ten stan rzeczy ograniczony był do stosunkowo znikomej części wspólnoty, mógł funkcjonować, choć i tak trudno go było usprawiedliwić; gdy jednak to zjawisko przybrało na sile o ile zarobkujący pozostaną wolni politycznie, to w końcu się zbuntują. System liberalny wraz z zarysowanym ustrojem kilka akapitów wcześniej ustrojem kapitalistycznym wypracował szereg rozwiązań służących ochronie przed buntem i jego konsekwencjami. Za pomocą środków przekazu wytworzono w ludziach potrzeby posiadania przeróżnych rzeczy obiektywnie niezbyt potrzebnych lub zgoła wcale nieprzydatnych. Fakt posiadania takich wyznaczać ma status, styl czy “drogę życia” jednostki. W efekcie ludzie żyjąc w fałszywym przekonaniu, że mają wiele nie posiadają prawie nic, co mogłoby zagwarantować ich wolność. Z drugiej zaś strony w systemie demoliberalnym obrzydza i utrudnia się ludziom posiadanie tych dóbr, które faktycznie mogą wzmagać ich wolność tak potrzebną do realizacji jednostkowego dobra i entelechii. W niektórych krajach zachodu proces ten postępuje znacznie, kolejnym pokoleniom tłumaczy się, że posiadanie ziemi czy ogólnie majątku – wiąże się z wieloma trudnościami, a lepiej nie mieć nic i być szczęśliwym bez żadnych zobowiązań. Coraz częściej za tą miękką perswazją idą także środki znacznie bardziej radykalne, które prawnie ograniczają czy utrudniają dostęp do posiadania określonych kategorii dóbr. Posiadamy coraz więcej i żyje nam się coraz wygodniej, lecz nie oznacza to wzrostu naszej wolności. Postawa mnicha choć szlachetna i zacna, ma coraz mniejsze szanse na realizację, a nawet może być szkodliwa. Z jednej strony jest obrazoburczo wulgaryzowana przez posiadaczy kapitału, którzy pod pozorem troski o środowisko i drugiego człowiek starają się narzucić proletariackim masom szereg wyrzeczeń. O ile mnich przyjmował postawę rezygnacji, wycofania się ze świata by oddać szczególny hołd Bogu i stać się jego bojownikiem, uciekającym od świata ku metafizycznej głębi i doświadczenia nieskończonej miłości wynikającej z bliskości Boga. O tyle współczesny aktywista oddaje się ascezie, by urzeczywistnić marksowe królestwo wolności, by immanentyzować eschaton czyli być duchem tego świata. Ta zamiana znaczeń całkowicie wypacza i odwraca sens mnisiej ascezy. Z drugiej zaś strony, człowiek współczesny en masse nie jest ani intelektualnie, ani emocjonalnie w stanie podjąć figury mnicha na serio jako autentycznego wyboru. Figura ta choć piękna, należy już do świata królestwa bez kresów, a nie do świata tu i teraz – dostępna jest ona nielicznym. Ludzkość tak mocno wyćwiczyła się w produkcji i gospodarowaniu, że nawet istota polityczności we współczesnych czasach nieodzownie związana jest z produkcją i dobrobytem materialnym rozumianym jako posiadanie więcej, niż to konieczne i ciągłe powiększanie bogactwa i dobrobytu materialnego opartego o dane statystyczne, ale i zamożność. A z drugiej strony jako cywilizacja odeszliśmy od powszechnej kontemplacji transcendencji i odarliśmy z niej świat tak mocno, że figura ta w odniesieniu do współczesnego człowieka staje się obca wręcz zgrzytliwa. O ile prawdą jest, że odrzucenie konsumpcjonizmu stanowi pierwszy krok ku odejściu od dyktatu współczesnego świata, to jednak prawica musi wytworzyć nową figurę, nowy model funkcjonowania, który odpowie na wyzwania i problemy tego świata. Vita contemplativa, na którym zasadza się figura mnicha – jest niemożliwa do przyjęcia dla większości ludzi. Prawica powinna w oparciu i model życia czynnego tworzyć ludzi zdolnych do działania – z drugim człowiekiem. Działanie tak rozumiane stanowić powinno zbiór czynności mających charakter autoteliczny. W starożytnej Grecji było ono właściwe światu polityki. Działanie stanowi domenę wolności ludzkiej i w takim rozumieniu nakierowane jest na drugiego człowieka i wspólnotę, stanowiąc najwyższe dobro i najwyższą formę aktywności ludzkiej. Obecnie działanie i polityka – podporządkowane zostały pracy, wytwarzaniu i kapitałowi. Prawica tworząc nową figurę, która byłaby odniesieniem dla człowieka powinna walczyć o zmianę tego stanu rzeczy, o wychowanie pokolenia ludzi politycznych – w tym najczystszym klasycznym rozumieniu. Nawigacja wpisu Rzadkie, a częste. Światowy Dzień Chorób Rzadkich Siły strukturalne, głupcze! – Ł. Burzyński