Ułatwienia dostępu

Jakiś czas temu przeczytałem jeden z najciekawszych tekstów w tym roku. Autor, ukrywający się pod pseudonimem Edrith, napisał fascynujący artykuł pod tytułem ,,We too, are elves”. Osią narracyjną tekstu jest twórczości tak uwielbianego przeze mnie Tolkiena. W opinii autora artykułu ludzie na współczesnym Zachodzie stali się elfami, tj. potężną cywilizacją, która w teorii ma wszystko, a mimo tego nie chce już trwać i reprodukować się. Jako fan twórczości Tolkiena uważam jednak, że trafniejszym porównaniem byłoby stwierdzenie, że jesteśmy jak Numenorejczycy. Potężna i jeszcze wielka cywilizacja, która stopniowo demoralizuje się i zatraca w złu.

Motto

,,Nieprzyjaciel bowiem wzrasta w siły, a my wciąż słabniemy. Naród nasz przeżywa zmierzch, jesień, po której już nie rozkwitnie wiosna.”-Faramir

Krótka historia Numenoru

Numenor był wyspą, stworzoną przez Valarów (tolkienowskich Bogów), dla Edainów (ich bezpośrednimi potomkami byli Numenoryjczykami), czyli ludzi szczególnie bliskich elfom, którzy odznaczali się wyjątkowymi przymiotami ducha. Ich życie było wyjątkowo długie, a Numenor stał się z czasem jedną z największych potęg w historii Śródziemia. Ta siła i pycha stała się jednak powodem jego upadku. W jednej z wojen pokonali oni bowiem samego Saurona, którego wzięli do niewoli. Numenoryjczycy zaczęli powoli ulegać jego złym podszeptom oraz knowaniom i stopniowo stawali się źli. Proces ten doprowadził do rosnącej polaryzacji społeczeństwa na tych, którzy chcieli zachować dawne tradycje i obyczaje, zwanych Wiernymi, a większością, która ulegała deprawacji. Ostatni król Numenoru, będąc pod przemożnym wpływem Saurona, złamał tzw. Zakaz Valarów i postanowił zaatakować Valinor- kraj Bogów. Kara za tę zbrodnię była straszliwa. Cała flota Numenoru została zniszczona, a wyspa zatopiona. Wierni uciekli zaś do Śródziemia gdzie założyli Królestwa Arnoru i Gondoru.

Podobieństwa między historią Numenoru a naszą cywilizacją same się narzucają. Stopniowo degenerująca się wspólnota, która pogrąża się w źle. Nieliczna garstka Wiernych, który chcą uczynić Numenor ponownie wielkim. Wielka potęga kultury materialnej i bezgraniczna wprost pycha. Dlatego też uważam za trafniejsze porównanie nas do Numenoryjczyków niż do elfów.

Idee mają konsekwencje

Wracając jednak do analizowanego tekstu to jest on bardzo pesymistyczny. Autor konstatuje, że większość jego życia przypadło na ,,mały złoty wiek” Zachodu lat 1992-2008 kiedy to rósł dobrobyt, a cały świat wydawał się liberalizować zgodnie z wytyczonymi przez Fukuyamę ścieżkami ,,końca historii”. Liberalizm, jako podstawowa ideologia tłumacząca świat, osiągnął wtedy swój szczyt i wydawało się, że będzie tak już zawsze. Jak jednak śpiewał klasyk polskiej muzyki ,,niebezpiecznie jest sądzić, że coś trwa wiecznie”. Globalny kryzys finansowy, migracje, COVID-19, wojna rosyjsko-ukraińska to wszystko spowodowało, że ten ,,mały złoty wiek” szybko się skończył.

Okazało się bowiem, że liberalizm zawiódł i nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Dobrobyt i bezpieczeństwo dla mas skończyło się wraz z wielkim kryzysem finansowym, a coraz bardziej zaostrzająca się walka o równość w imię antyrasizmu poważnie ograniczyła kluczową liberalną swobodę jaką jest wolność słowa. Liberalizm obiecywał wolność, a dał więzienia za ,,mowę nienawiści”, obiecywał szczęście, a dał rekordowy odsetek depresji i prób samobójczych. Jednym jednak z najważniejszych przejawów kryzysu systemu jest spadający współczynnik dzietności.

Jesień

Wszystko wskazuje więc na to, że zarówno Zachód jak i Polskę czeka powolny zanik. Nie wydarzy się przy tym żaden ,,cud domu brandenburskiego”. Będziemy gwałtownie starzeć się oraz wymierać. Nasz naród i naszą cywilizację czeka jesień, a następnie zima po której długo nie nastąpi, jeśli w ogóle, wiosna. Prawdopodobnie czeka nas ,,mała epoka lodowcowa”. W tej beczce dziegciu jest dla mnie jednak spora łyżka miodu. Ten kryzys bowiem udowodnił, że jako prawica mieliśmy rację i to my jesteśmy ,,Wiernymi”. Być może to czas na założenie własnych Królestw na Wygnaniu?

Dzieci nie ma i nie będzie

Największą przyjemność przy czytaniu tekstu sprawiło mi gdy autor dochodzi do ,,przygnębiających” wniosków, że to dobrobyt i antykoncepcyjny sposób myślenia doprowadził do kryzysu demograficznego i spadającego współczynnika dzietności. Liberał odkrywający, że JEGO ideologia doprowadza do zaniku JEGO świata mimowolnie wywołuje uśmiech na twarzy każdego konserwatysty. Liberałowie są więc obecnie w sytuacji jak Ci kapitaliści, którzy sprzedają sznur na którym ich się wiesza.

Przypomnijmy sobie zatem kto mówił, że liberalny świat musi nomen omen rodzić takie konsekwencje? Oczywiście prawica. To my mówiliśmy, że cywilizacja, która zabija swoje dzieci nie ma przed sobą przyszłości. W zamian za te, jak się okazało słuszne rady, byliśmy wyśmiewani, nazywani ,,faszystami”, a nieraz nawet prześladowani. W generalnych zarysach nasze przewidywania sprawdziły się. Po herbertowsku należałoby powtórzyć: ,,I my znów będziemy suflować władcom tego świata dobre rady. Jak zawsze, zawsze bez skutku.”

Bezradność liberalizmu

Absolutną bezradność współczesnego liberalizmu pokazuje sam autor wspomnianego tekstu gdy próbuje stworzyć swoistego rodzaju ,,program naprawczy” dla demografii. Nie dostajemy w nim absolutnie żadnego konkretu poza zapewnieniami, że nie ma powrotu do tych straszliwych patriarchalnych czasów lat 50 czy też epoki wiktoriańskiej. Zamiast tego pojawiają się korpo frazesy o harmonijnej współpracy państwa i społeczeństwa oraz mgliste propozycje nowego systemu w którym to co dobre ze starego łączy się z nowym. Nic dziwnego, że liberałowie nie są w stanie dać żadnej konkretnej odpowiedzi na problemy demograficzne, gdyż musieliby zaprzeczyć samym podstawom wyznawanej przez siebie ideologii. Świat w którym rodziło się mnóstwo dzieci to był świat rolniczy, wiejski, a rzeczywistość była biedna, patriarchalna, dyskryminująca i pełna wszystkich innych rzeczy, którymi do poduszki liberałowie straszą swoje psiecka. Po prostu bez obalenia czy przekroczenia liberalnej nowoczesności nigdy nie będzie rodzić się dużo dzieci. Nowoczesność z kultem wolności jednostki i tym wszystkim co niesie ze sobą jest rzeczywistością gdzie dzieci jakoś nie chcą się rodzić. Bo idee mają swoje konsekwencje. Naprawdę mają. I liberałowie w najbliższych dekadach bardzo boleśnie się o tym przekonają.

Ortodoksyjni żydzi i amisze

Autor tekstu, w jednym z przypisów, pisze, że byłoby dość dystopijne gdyby to amisze i ortodoksyjni żydzi zastąpili kiedyś większość ludzkości. Nieudolnie ukrywa on niechęć do obu tych grup. Moje stanowisko jest w tej sprawie oczywiście radykalnie odmienne. Gdyby doszło właśnie do takiego ,,Wielkiego Zastąpienia” to byłoby to największe zwycięstwo prawicy i konserwatyzmu w dziejach. Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że świat fundamentalizmu religijnego byłby o niebo lepszy od tego w którym przyszło nam żyć. Zresztą, nawet jeśli byłby gorszy to nie ma to znaczenia, bo najważniejsze jest to, że to on po prostu DZIAŁA. A liberalizm nie. System bowiem, który nie jest się w stanie samoreprodukować musi prędzej czy później zniknąć. Dlatego w długim terminie jestem optymistą co do naszego zwycięstwa. Pokonamy naszego wroga nie pałką policyjną, więzieniami, cyklonem B czy plutonami egzekucyjnymi. Oni będą brać pigułki antykoncepcyjne, a my będziemy mieć dzieci. Wszystko wskazuje więc na to, że prędzej czy później liberalizm sam, absolutnie dobrowolnie i zgodnie ze swoimi ideami, zaniknie. Jak dinozaury Drogi Czytelniku, jak dinozaury.