Nazywana powszechnie hormonem motywacji i przyjemności, bierze udział w wielu procesach w ludzkim organizmie, a jej rola nie ogranicza się tylko do tych obszarów. Ma znaczenie między innymi w chorobie Parkinsona, ADHD i uzależnieniach. To ostatnie jest szczególnie interesujące w kontekście współczesnych technologii, szczególnie mediów społecznościowych. Temat badany od niedawna, a obecny stan wiedzy daje niepokojące obserwacje i wnioski.

 

Biochemia dla laika

By zrozumieć udział w procesach patologicznych, trzeba najpierw zrozumieć działanie fizjologiczne. To temat złożony, siłą rzeczy zastosuję pewne uproszczenia, zostanie jednak zachowany sens. Czym właściwie jest dopamina? To związek chemiczny produkowany przez szczególny rodzaj neuronów – komórek nerwowych. W swojej budowie jest podobny między innymi do adrenaliny i dopaminy. Co ciekawe, jej działanie różni się w zależności od tego, na jaką strukturę w mózgu działa – i to znacząco. W jednym miejscu zapewnia odpowiedni napęd ruchowy, koordynację ruchową i napięcie mięśni. W innym odpowiada za procesy emocjonalne i poznawcze. W jeszcze kolejnym – za wydzielanie niektórych hormonów. Mniejsze znaczenie ma w kilku organizmach poza układem nerwowym, gdzie reguluje ich pracę.

Co więc ma ona wspólnego z przyjemnością? W obrębie struktur gdzie działa (noszą one zbiorczą nazwę szlaków dopaminergicznych) znajduje się układ nagrody. Są to miejsca, w których dochodzi do tzw. pozytywnego wzmocnienia. To mechanizm związany z uczeniem się – mózg uczy się, że dana czynność przynosi przyjemny dla niego skutek. Motywuje to do powtarzania jej, jednak na poziomie „zwierzęcym”, bez patrzenia na skutki moralne czy długoterminowe. Co ciekawe, na tym samym szlaku można znaleźć ośrodki związane z uczeniem się niechęci wobec określonego bodźca – i nie są to te same miejsca, co jest ważne w kontekście uzależnień.

Jako że działanie dopaminy jest tak zróżnicowane, to skutki jej niedoboru lub namiaru też będą różnorodne. Zbyt mała jej ilość występuje w między innymi chorobie Parkinsona (stąd trudności w poruszaniu się i koordynacji ruchowej) czy ADHD (powoduje to potrzebę znajdowania sobie ciekawych rzeczy do robienia, niekoniecznie spójnych z zapatrywaniami nauczyciela czy normami społecznymi). Zbyt duże stężenie z kolei powiązane jest z takimi stanami, jak schizofrenia (mechanizm nie do końca poznany, ale rolę odgrywa brak reakcji komórek na ten związek, przez co produkowanego jest go zbyt dużo) oraz uzależnienia.

 

Gdy mózg sam się oszukuje

No właśnie – uzależnienie. Słowo odmieniane przez wszystkie przypadki, ostrzeżenia przed nim płyną zewsząd, a tymczasem kolejni ludzie w każdym wieku wpadają w nie. Co jest takiego atrakcyjnego w czynnikach dla nas na dłuższą metę szkodliwych, że tak niby mądry mózg jak nasz daje się złapać na nie jak ryba na robaka? Żeby dobrze je zrozumieć, trzeba zacząć od tego, że nie jest to dodatkowa, patologiczna funkcja, którą można wyłączyć, wyciąć jak zakażoną tkankę. To jedno z oblicz działania wspomnianego wcześniej układu nagrody. Jego działanie jest nam potrzebne do przetrwania i rozwoju – warunkuje odczuwanie przyjemności związanej z czynnościami jak picie wody, zjedzenie odżywczego posiłku, seks czy opieka nad dzieckiem.

Gdzie leży więc różnica? W jej stężeniu. Dokładniej rzecz ujmując – w stężeniu znacznie wyższym. Co gorsza, mózg nie posiada mechanizmów zabezpieczających przed taką sytuacją. Wygląda to tak, jakby ewolucja „nie wpadła” na pomysł, że może zajść sytuacja, gdzie ludzie będą nie tylko walczyć o przetrwanie, ale będą mieli czas na takie czerpanie przyjemności (sytuacja analogiczna do głodu, objadania się i gromadzenia tkanki tłuszczowej na chude lata). Tylko tyle? Nie, byłoby zbyt prosto. Dopamina nie jest jedyną winowajczynią, znaczenie mają też między innymi predyspozycje genetyczne czy GABA (przekaźnik chemiczny między komórkami nerwowymi). Ona została poznana najlepiej. Podaruję szanownym Czytelnikom opisywanie poszczególnych procesów – nie chcę być winna koszmarów ciągnących się po nocach – zainteresowanych odsyłam do tego schematu na dobry początek, a jeśli nie przerazicie się, to do zgłębiania tematu dalej.

 

Cheap dopamine

Przejdźmy z teorii do praktyki. Nie ma tu możliwości opisywania wszystkich rodzajów uzależnienia, skupię się na tym bodaj najpowszechniejszym: związanym z komputerami i telefonami. Co ciekawe, choć problem niezaprzeczalnie istnieje, w klasyfikacjach chorób nie znalazł swojego miejsca (uzależnienie od gier komputerowych za to już tak). Skąd się to bierze? Mechanizmów jest wiele, jednym z nich jest nieprzyzwyczajenie naszego mózgu do atrakcyjności tego, co dzieje się na ekranach. A dokładniej – do szybkich zmian tego, co dzieje się przed naszymi oczami. Szybkie zmiany przyciągają uwagę, nieważne czy jest to ktoś żonglujący piłkami, czy filmik na Instagramie. To miła odmiana od monotonii krajobrazu, przyciąga uwagę, cieszy i… przywiązuje. Niechętnie odrywamy się od robienia ciekawych rzeczy, a nasze mózgi tak właśnie traktują to, co widzą na ekranach.

Kolejnym mechanizmem jest pozytywne skojarzenie. Dźwięk powiadomienia na telefonie czy sama myśl o wzięciu go do ręki generalnie kojarzy się z czymś przyjemnym. Wiadomością od kogoś bliskiego, śmiesznym memem, lajkiem czy komentarzem pod postem, nowym filmikiem ulubionego twórcy. Widzimy coś przyjemnego – dopamina się wydziela. Zostajemy, przeglądamy kolejne miłe treści – kolejne dawki docierają do swojego celu. Co w przypadku, gdy wiadomości generalnie są negatywne? Szukamy tych pozytywnych, i nie będziemy usatysfakcjonowani, póki choć trochę tego neuroprzekaźnika nie zostanie wydzielona. Po pewnym czasie jej stężenie spada, chwytamy telefon… i koło się zamyka.

Twórcy aplikacji takich, jak TikTok, Instagram, Facebook czy YouTube doskonale o tym wiedzą. A także twórcy na nich publikujący. Zauważyliście, że od relatywnie niedawna taką popularność zdobywają krótkie filmiki, różnie nazywane zależnie od platformy? Zazwyczaj trwają nie więcej, niż minutę, mają dynamiczną muzykę i montaż. Kolejne cięcia następują co kilka sekund. To wszystko jest wręcz skrojone pod maksymalizację uwagi odbiorcy, wydzielania „hormonu przyjemności” i pozostawienia go jak najdłużej (po to, by zbierać o nim dane i wyświetlać lepiej dopasowane reklamy). Co więcej, wiele z tych treści jest zwyczajnie głupich, choćby jak słynne słodkie kotki czy psy kręcące się wokół własnego ogona. Wiadomo, że przeciętny człowiek nie będzie w stanie zbyt długo przyswajać złożonych treści, więc podsuwane mu są coraz bardziej otępiające.

Powstał nawet termin cheap dopamine (taniej dopaminy), który na razie nie funkcjonuje w wersji przetłumaczonej na język polski. Określa on źródła, gdzie wydzielana ona jest nieproporcjonalnie dużo w stosunku do kosztów, jakie trzeba ponieść. To nie tylko manialane przeglądanie filmików, to także tzw. śmieciowe jedzenie, gry, oglądanie seriali odcinek za odcinkiem, hazard i inne aktywności. Większość z nich powstała z intencją przykucia uwagi użytkownika, nie zważając na skutki, jakie za sobą niesie – liczy się jedynie zysk. A skutki są w gruncie rzeczy dobrze znane: nadmierne skupienie na danej czynności, ignorowanie innych aktywności, załamanie relacji społecznych. Co więcej, w przypadku uzależnienia od internetu, szczególnie od mediów społecznościowych, wzrasta ryzyko niskiej samooceny, samookaleczeń, zorganizowanego prześladowania również online i innych – z tym wszystkim ma problem coraz więcej nastolatków. Mało im problemów związanych z samym faktem dorastania?

Droga z powrotem

Skoro mamy codziennie styczność z potencjalnie szkodliwymi działaniami, to czy jesteśmy skazani na uzależnienie? O ile przyjemności z usłyszenia powiadomienia raczej się nie pozbędziemy, to kontrola swoich zachowań jest jak najbardziej możliwa. Nie jest to łatwe, bo – jak już zostało wspomniane – aplikacje i programy wszelkiej maści są skrojone pod utrzymanie naszej uwagi i zaangażowania jak najdłużej i najczęściej. Możliwe jest natomiast przeanalizowanie własnych przyzwyczajeń, kiedy najczęściej się „wsiąka” i świadome odrzucanie takich sytuacji czy przyzwyczajeń. Innym pomaga wprowadzanie stref offline – przez jakiś czas w ciągu dnia czy w miejscach, jak przy stole. Dość drastycznym, ale czasem potrzebnym sposobem będzie zainstalowanie sobie samemu kontroli rodzicielskiej, co pozwoli przetrwać najgorszy czas detoksu – pod warunkiem, że ma się na tyle duże samozaparcia, by samemu sobie nie wyłączyć.

Gdy odetnie się mózg od tak łatwego źródła przyjemności, powstaje metaforyczna dziura. A wtedy łatwo wrócić do tego, co było – chyba, że się ją wypełni czymś innym. Nie chodzi przy tym o serwowanie sobie kolejnych wielkich jej wahań, a utrzymanie na względnie stałym, niezbyt wysokim poziomie. Można tego dokonać między innymi dzięki odpowiedniej ilości snu, właściwemu nawodnieniu odżywianiu się (w tym zwróceniu uwagi na ilość białka), systematycznemu uprawianiu sportu czy posiadanie zainteresowań, które pozwolą na twórcze spędzanie wolnego czasu, dla wierzących również modlitwa. Nie brzmi szczególnie odkrywczo? Bo w gruncie rzeczy nie potrzebujemy szczególnie wiele do satysfakcjonującego życia. Motywacja wzrasta szczególnie, gdy uświadomimy sobie, że rozrywka online służy nie nam, a właścicielom, dla nich zaś jesteśmy jedynie produktem.

 

Inne artykuły Agaty Leszczak znajdziesz pod linkiem.

By Agata Leszczak

Lekarz medycyny, miłośniczka gór, kolarstwa i literatury, szczególnie historycznej