Noworoczne życzenia na 2. rocznicę śmierci Benedykta XVI

2024 rok kończy się życzeniami „bezpiecznych granic” składanymi przez redakcję Gazety Wyborczej, „niehumanitarną” retoryką wobec wydarzeń na polsko-białoruskiej granicy dokonywanej przez polityków obecnego rządu, a także wielkim, po kilku latach, powrotem wyrażenia „Święta Bożego Narodzenia” na billboardach w Metrze Warszawskim. Jednocześnie przeciętny Polak posiada już stałe miejscówki gastronomiczne: budkę z kebabem, pad-thaiem od „Chińczyka”, chaczapuri od Gruzina, a nawet ostrym jedzeniem od Hindusa. Kończący się rok uzmysłowił mi, jak bardzo Polska potrzebuje ubogacenia kulturowego.

Oczywiście ten prowokacyjny i ironiczny wstęp nie jest apologią ideologii multi-kulti. Przeciwnie. Od kilku dni internet nie tylko w Polsce, ale i na świecie, żyje krótkim filmikiem z góralskiej pasterki, podczas której kolędy zagrała Mała Armia Janosika1. Polska kultura jest szalenie atrakcyjna dla ludzi innego pochodzenia; tak z naszej cywilizacji, jak i innych. YouTube zalany jest podkastami obcokrajowców, którzy zwiedzają naszą Ojczyznę lub mieszkają w niej od kilku lat. Retoryka: czysto, bezpiecznie, gościnnie – jest tu tylko pewną podstawą do zachwytów nad pierogami, ludowymi strojami, rynkami w małych miasteczkach, a nawet (o zgrozo! – pomyśli wielu), nad wciąż żywą tradycją katolicką i pobożnością Polaków. Dywany kwietne na Boże Ciało, czy właśnie śpiew kolęd zachwyca innych.

Dekady pedagogiki wstydu, aspiracji dogonienia do choćby ogona Zachodu i przekonanie o tym, że za Łabą rozpoczyna się raj, dzięki Bożej Łasce chyba, staje się na naszych oczach kiepskim dowcipem, który niezgrabnie wypowiadają już chyba (często samotni single) – celebryci wychowani na kulturze hipisizmu. Nawet tak zwane bananowe dzieci, które pozwiedzały świat w wieku nastoletnim, zaczynają interesować się Polską. Stąd rosnąca aspiracja, polityka rozwojowa, śmiałe wizje, pewność siebie. Dominik Tarczyński2 (bez względu na naszą ocenę tego polityka), który w amerykańskim podkaście mówi o pięknej Polsce i żywym fundamencie chrześcijańskim naszej kultury, nie jest tylko obiektem podziwu innych, ale jest już w miarę normalny po prostu dla samych Polaków. Polacy zaczęli doceniać Polskę i zaczęli doceniać polską kulturę. Ten brak pewności siebie to przekonanie, że „jak zawsze jesteśmy sto lat za Murzynami” (a osobiście byłem tak kształcony jeszcze w liceum!), staje się historią i to nie tylko wśród tak zwanych patriotów. To przekonanie staje się po prostu mentalnością zwykłych normalsów.

Polskość, która przestaje być powodem do wstydu, a przynajmniej do lękliwego przemilczania, takiego zażenowanego niewspominania… choć w sercu miłowania… okazuje się… żywa. Po pierwsze, zauważalny jest silny zwrot zainteresowania polską kulturą w jej wymiarze całościowym. Mickiewicz i Sienkiewicz to nie tylko dziś sympatyczne memy, ale wiele grup na Facebooku, w którym przeżywają ciekawą, nową młodość, jeszcze chyba niezauważoną przez polskie akademie. Wspaniały profesor Jacek Kowalski zauważył kiedyś, że polska kultura opiera się na trzech fundamentach, reszta jest jakby mniej obecna. Pierwsza to oczywiście kultura słowa mówionego i pisanego: powieści, poezja, retoryka. To jest ciekawe, że pomimo tych wszystkich lat, prof. Miodek i prof. Bralczyk ze swoimi wykładami o mowie ojczystej przetarli szlaki dla także młodszych filologów polskich obecnych silnie w mediach społecznościowych.

Drugi aspekt to polityka i myśl polityczna. I to jest, jak sądzę, najmniej uświadomiona część polskiego dziedzictwa. Myślenia po polsku (w sensie politycznym) uczyliśmy się jedynie z „Pana Tadeusza” i „Ogniem i Mieczem”. Brakowało książek, które rzetelnie by nam tłumaczyły, o co tym Polakom chodzi i dlaczego są tak inni, niż choćby Niemcy. A jednak Kowalski, Koehler, czy Nowak, wciąż obecni, nie są historykami idei, lecz żywymi przekaźnikami. Mamy do debaty publicznej powrót Wincentego Kadłubka, Pawła Włodkowica, Stanisława Orzechowskiego, Wawrzyńca Goślickiego, czy Stanisława Staszica i Augusta Cieszkowskiego. Te pisma czyta się dziś coraz częściej. Nie ukrywam, że do tego akapitu natchnął mnie tekst na portalu Nowy Ład, który ukazał się w ostatni dzień 2024 roku, tekst autorstwa Joanny Halig: „Polski język polityczny we wczesnym dyskursie o rozszerzeniu praw obywatelskich”3. To wielkie zadanie na 2025 rok, który jest rokiem wielkiego dziedzictwa polskiej polityki. W tym roku będziemy obchodzić millenium pierwszej polskiej koronacji – Bolesława Chrobrego i pięćsetlecie hołdu pruskiego. Uczyliśmy się polskiej polityki z „Dziejów Polski” historyka prof. Nowaka, wspaniałych wykładów filologa – znawcy literatury staropolskiej prof. Koehlera, czy z pieśni barda prof. Kowalskiego. Pora by unikalną, nieprawdopodobnie ciekawą myślą, zajęli się polscy politolodzy i filozofowie polityki. A także prawnicy. Bo te nauki ugrzęzły w odmętach demoliberalnej praworządności i nie umiejąc komunikować się z Polakami, uznali tych ostatnich za ciemną masę i ludzi postsowieckich.

Czego potrzeba? Wolności, tak bliskiej Polakom, od kiedy przypisał ją nam Gall Anonim. Potrzeba kierunkowego wsparcia, ale bynajmniej nie należy wyznaczać twardych form żywej polskości. Ona zresztą, jak się popatrzy na media społecznościowe, w istocie (ewangelicznie) już dziś posiada formy zarówno „stare jak i nowe”. Nie ma potrzeby, by ograniczać inwencję twórczą Polaków w tej kwestii. Dzięki temu polityczna postawa obywatelska niekoniecznie będzie przyjmowała formę wyłącznie aktywizmu pod postacią buntu, strajku, czy pikiety, ale nasyci się pewną treścią pro-wspólnotową, pozytywną. Tutaj o wiele większą pracę będzie miała do wykonania polska scena polityczna, która będzie musiała otworzyć się na polskie narracje mało ostatnio obecne, a nawet… przez nich zwalczane. Czy nie dominuje u nas jednak postawa pochwały Sanacji, która jednocześnie z powstań polskich czyni taką karykaturę, że nawet osoby w pełni wierzące w Chrystusowy sens cierpienia i poświęcenia się za innych, nie chcą jej promować? A z drugiej strony, czy narodowa scena opanowana wśród młodych przez tych, którzy nawiązują wyłącznie do myśli radykalnej lat 30., nie jest za mocno przesiąknięta przez żywe spory z tamtych lat, które nie mają dla dzisiejszych Polaków jakiegokolwiek znaczenia? I tak wróci polski mesjanizm, który od czasów książki Pawła Rojka – „Liturgia dziejów. Jan Paweł II i polski mesjanizm”, nie może być ignorancko rozumiany jako romantyczność odarta z myślenia realpolitik (bo takim nigdy nie był). Wróci z pełną mocą staropolski republikanizm, bo tkwi w nas o wiele mocniej niż inni myślą, bo on tworzył złoty wiek XVI i to on był szczególnie unikalnym wyznacznikiem polskości. Potrzeba więcej otwartych głów, aby nie zmarnować kolejnego pro-polskiego zrywu, tak jak się to stało z Wołyniem i Żołnierzami Wyklętymi.

Trzecim obszarem istotnym w polskiej kulturze są zwyczaje życia codziennego, które chyba nas dzisiaj najbardziej łączą. I właśnie obok pewnego zafascynowania polskością, która zauważalna jest wśród Polaków (nawet tych narzekających, uważających się za osoby bez perspektyw!), trzeba zauważyć, że ta polskość nie jest taka odległa, jak się wydaje. Owszem, trochę niezgłębiona, trochę nieuświadomiona, a jednak głęboko w sercach zakorzeniona. Artykuł ateisty, który przyznał się do pójścia na pasterkę i śpiewania kolęd, jako pewnego dziedzictwa w nim tkwiącego, który latał kilka dni po internecie, świadczy o tym, że polskość ma moc. I co ciekawe (a były przecież takie pomysły, choćby w Klubie Jagiellońskim), polskość oparta jest na chrześcijaństwie i kropka. I jest to bardzo atrakcyjne dla osób spoza Polski. Nawet ateistyczna strona inteligentów, choćby Dawkins, robi ostatnio zwrot docenienia chrześcijaństwa jako siły kulturowej.

Od czego zatem powinniśmy zacząć? Od początku. Od Bożego Narodzenia. To wieczerza wigilijna (bez względu na jej charakter) łączy prawie wszystkich mieszkańców naszej Ojczyzny. A śpiewanie kolęd może być wspolnototwórcze nie tylko w wymiarze rodzinnym, ale i narodowym. Zresztą także i dziś wciąż powstają nowe kolędy, które zyskują na popularności. Jeżeli po republikańsku szukamy momentu, który będzie ponownie łączył wspólnotę Polaków, osadziwszy się na żywym fundamencie, to właśnie „świętowanie po polsku” jest tym, czego szukamy. Josef Piepier w ciekawej książeczce „Odpoczynek i kult” przypomina, że świętowanie jest celebracją wspólnych więzi, tego, co łączy, niejako z zawieszeniem tego, co dzieli. Tym zajmiemy się po świętach.

Niebagatelną robotę robi ten katolicki duch polskiej kultury. Żywy. Obecny. Ilu Polaków wadzi się z Kościołem (a może nawet bardziej z samym Bogiem?). Z Dekalogiem, etyką, z symboliką chrześcijańską. Wciąż myślimy po chrześcijańsku i wciąż jest to punkt odniesienia dla naszego życia społecznego. Polscy niewierzący są o wiele bardziej refleksyjni niż obojętni i to jest siła chrześcijaństwa, której nie powinniśmy się bać. Ale Ewangelia przynosi nam coś szczególnie istotnego na ten rok. Coś, czego Europie brakuje, jak pisał Papież Polak w „Ecclesia in Europa”. Coś, co przenikliwie wyłapał Benedykt XVI, publikując genialny dokument na ten temat (a pisze niniejszy tekst w drugą rocznicę śmierci tego papieża). Coś, co dostrzegł Papież Franciszek i zwyczajny, tradycyjny rok jubileuszowy, który właśnie rozpoczęliśmy w Wigilię Narodzenia Pańskiego, wpisał w ten temat. Nadzieja.

Siła nadziei jest nie do przecenienia. Dlatego jako Polacy zachwyćmy się polskością i bądźmy nośnikami polskości (coraz mocniej zanurzonymi weń). Nie traćmy nadziei. A jednocześnie porzućmy jako stan domyślny, pozycję obronną i zadarty nos. Co takiego może zaoferować młodym Polakom ten świat? Jeno pustkę i samotność. Czy polska kultura i chrześcijaństwo mają jakieś poważne alternatywy? Czy jest nim racjonalizm humanistyczny, który uśmiecha się do Kościoła po silnym zetknięciu się z islamem? Czy może jest tak, jak pisze w swej najnowszej książce Tomasz Stawiszyński, jest nią tylko nauka, która coraz mocniej staje się ideologią (a w praktyce inżynierią społeczną), której coraz mniej ludzi ufa, bo sama sobie odebrała sens? A może magia, ezoteryka, z popularnymi zabobonami, tak urągającymi ludzkiemu rozumowi, że dziw bierze, jak bardzo popularna stała się w ostatnich latach. Głowa do góry! Pogody ducha, ale i pewnej stanowczości wynikającej z pewności siebie. Zapraszając innych do rozmowy, miejmy świadomość, iż chrześcijaństwo poucza nas o roztropności tej drogi, a nie o równorzędnej wartości opisu świata. Jesteśmy jako wierzący Polacy skazani na sukces (czymkolwiek on jest i kiedy się ziści), a droga do niego wiedzie przez radość, pokorę i męstwo. Kard. Ratzinger w latach sześćdziesiątych stwierdził, że przyszłość Kościoła to małe, żywe wspólnoty. Nietrudno Polakowi zrozumieć, że to nie proroctwo na przyszłe lata, lecz rzeczywistość Europy tu i teraz. Zrządzeniem Bożej Opatrzności jako Polska ominęliśmy tę drogę i mamy szansę stać się, jak pisał niedawno Marek Wróbel, wzorcem kulturowym, a może i cywilizacyjnym dla Zachodu, tak, jak przed wiekami4.

Przemawia przeze mnie naiwność? Zaślepienie? Nie, ale głębokie doświadczenie zwykłych ludzi, którzy pod maską socjologicznie zbadanej powierzchni laicyzacji i hedonizmu, w głębi duszy są „bardziej polscy” i „bardziej chrześcijańscy”, niż się o tym mówi. „Polska Chrystusem narodów” nie oznacza przecież li tylko cierpienia na Golgocie, ale także Poranek Zmartwychwstania. Nie idąc tropem chyba jednak nieortodoksyjnych pseudomistycyzmów, na koniec warto przypomnieć o tej wolności, złotej polskiej w znaczeniu wspólnotowym, ale i osobistym. Nie przeznaczenie gwiazd, ale nasze decyzje są decydujące dla żywotności polskości. Czy mamy tyle odwagi i nadziei, by iść Chrystusową drogą wolności, którą świat, psychologia, nauka czy „magia gwiazd” próbują nam dziś odebrać? Ja nie mówię, że dojdziemy tam za rok. Chcę tylko powiedzieć, że patrząc na Polskę, jest zbyt wiele wiary i pracy tych, którzy idą tą ścieżką od lat coraz śmielej, pewniej, krokiem zdecydowanym, by popaść w pesymizm i „umierać, choć powoli”.

Rok 2025 może być rokiem cudów. Nie cudu, jako przełomu odczuwalnego na każdym poziomie życia z dnia na dzień, lecz codzienności, która będzie smakowaniem życia podarowanego nam przez Stwórcę w nadziei zbawienia… po polsku, czego życzę sobie i wszystkim Czytelnikom niniejszego tekstu.

1 https://www.youtube.com/watch?v=nH5-qV7Vx_0 (dostęp 31.12.2024 r.).

2 https://www.youtube.com/watch?v=GX5VYzIMjBc (dostęp: 31.12.2024 r.).

3 J. Halig, Polski język polityczny we wczesnym dyskursie o rozszerzeniu praw obywatelskich, nlad.pl, 31.12.2024 r., https://nlad.pl/polski-jezyk-polityczny-we-wczesnym-dyskursie-o-rozszerzeniu-praw-obywatelskich/ (dostęp: 31.12.2024 r.).

4 https://x.com/MarekEWrobel/status/1872577368818127048 (dostęp: 31.12.2024 r.).

Sprawdź inne artykuły tego autora