Rozpoczynające się konklawe spotyka Kościół w sytuacji diametralnie innej niż te w 2013 roku. Świat przyspieszył i to tak, że to, co wydawało się nowoczesne (np. Zielony Ład), dziś wydaje się epigonem odchodzącej do lamusa demokracji liberalnej. Powiem wprost – to ciekawa szansa także dla instytucjonalnego wymiaru Matki Kościoła.

W ostatnim tekście „pożegnałem” papieża Franciszka, wymieniając to, co odziedziczyłem i przyjąłem po zmarłym biskupie Rzymu1. Napisałem także, że pontyfikat ten był dla mnie trudny. Pozostawił po sobie w Kościele wiele ran, blizn i tlących się zarzewi buntu. Przekierowanie „peryferii Kościoła” (ubogich, wykluczonych, poszukujących) do serca nieodparcie, takie mam wrażenie, przerzuciło „centrum” Matki na granice wspólnoty.

Kościół niewątpliwie jest dziś bardziej podzielony, niż był przed laty. Potrzebujemy papieża, który za motto przyjmie słowa: „Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci” (Łk 22, 33). Jest podzielony dziś przede wszystkim doktrynalnie. Zamęt, chaos, bałagan teologiczny, który w Polsce biskupi próbowali gasić co do zasady obojętnością, przeczekaniem i milczeniem, nie jest przelotną czkawką, która przeminie „ot tak”, nagle. Amoris Laetitia przyniosła na świecie swoje wymierne zgniłe owoce, jeśli chodzi o rozumienie sakramentu Eucharystii w relacji do sakramentu małżeństwa, katolickiego rozumienia sumienia. Deklaracja z Abu Dhabi to jedyny przykład, który został dość stanowczo i poprawnie wyjaśniony. Wspomnieć tu należy również Fiducia supplicans i najdziwniejszy projekt Franciszka – Synod o synodalności. I nawet jeśli stwierdzimy, że większość lokalnych Kościołów trzyma się Tradycji Apostołów, to jednak pęknięcie i to potwierdzone dokumentami wielu Episkopatów (zwłaszcza europejskich) to ogromne wyzwanie dla przyszłego papieża, który powinien charakteryzować się męstwem, zdecydowaniem i cnotą roztropności, by wzorem Chrystusa „zgromadzić dzieci Kościoła, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła” (Mt 23, 37b).

Osobiście usłyszałem od zwykłych polskich katolików (uczciwie przyznam, że były to pojedyncze głosy, a nie masowe) o panującym zamęcie w sumieniu i dezorientacji, która nie wiązała się w ich przypadku z utratą wiary, czy porzuceniem konkretnych prawd wiary, a raczej gorliwym pragnieniem papieża, który odznaczy się większą jasnością w przekazie. Papież Franciszek, być może nieświadomie, nauczył nas, że w erze mediów społecznościowych pokora wobec własnych wypowiedzi na urzędzie będzie wyznacznikiem pontyfikatów XXI wieku. Nieświadomie chyba również pokazał nam, że rację miał św. Jan Paweł II, który w niejednym dokumencie pisał, że autentyczna, otwarta troska duszpasterska zawsze musi iść w parze i opierać się na solidnej teologii, a co Benedykt XVI w swojej ostatniej encyklice opisał jako nierozerwalny związek między miłością i prawdą. Franciszek wezwał do zrobienia rabanu w Kościele. Trzeba przyznać, że w pewnych sprawach, widać to w codziennej rzeczywistości kościoła, tego parafialnego, gdzie wierni stykają się ze swymi duszpasterzami, narobił bałaganu, który, kolokwialnie mówiąc – trzeba posprzątać. Jak to bywa w Matce Kościele, „której młyny wolno mielą”, raczej nie jedną wypowiedzią i nie jednym dokumentem, a konsekwentną postawą, która będzie zharmonizowana z uosobieniem przyszłego Biskupa Rzymu tak, by całym sobą, jak pisał przed laty ks. Twardowski: „był przezroczysty”.

Daje to nam niebywałą szansę, ale i pragnienie papieża, który na nowo rozpali świat teologią. Hermeneutyka ciągłości, jaką zaproponował Benedykt XVI, charakteryzowała się cnotą łagodności „jednoczącej wszystkie dzieci Kościoła”. Jednak czy w tej sytuacji będzie ona miała praktyczne zastosowanie?

Przemyśleć fundament teologiczny, zwłaszcza tam, gdzie pytań wciąż przybywa, a odpowiedzi jakby brakło. Ekumenizm, dialog międzyreligijny, wolność religijna to oczywiście tematy, które w upadającej epoce demokracji liberalnej mogą i powinny być na nowo podjęte. Ba, zdaje się, że przemiany społeczno-polityczne, będące jak pisałem w tekście „Trump wart jest Mszy”2, inspirowane chrześcijaństwem, to optymalny czas, który z Bożej Łaski za wykorzystaniem narzędzia, jakim jest w tym przypadku władza świecka, nie powinien być zmarnowany. Konklawe odbywa się w Roku Nadziei. Nie „teologii” Delsol, Terlikowskiego czy Kędzierskiego, wieszczących „postsekularyzm na dobre” potrzebujemy, lecz instytucjonalnej władzy Papieża, który z rozmachem i pewną zuchwałością będzie prowadził sprawy Kościoła ku rechrystianizacji Zachodu niczym w czasach wczesnośredniowiecznych misji kierowanych do Słowian, Bałtów, czy Skandynawów (które działy się za czasów jednego z największych kryzysów w Kościele!).

Wraz z problemem ortodoksji idzie i ortopraksja. Trudno zrozumieć wszelkie blizny zadane tradycjonalistom katolickim, ale rana ta krwawi obficie i domaga się „czułości Rzymu”. Przywrócenie Summorum pontificum zdaje się pilną potrzebą Jedności Katolickiej. Ten obowiązek spoczywa na przyszłym papieżu. Czy jest to możliwe z tą konkretnie Kurią Rzymską? Czy nie jest trochę tak, że rewolucyjne zmiany administracyjne przeprowadzane w USA, wymieniające dziewiętnastowieczny model deep state, prędzej czy później nie wymusi i na Kościele nagłych i zdecydowanych ruchów?

Czy pontyfikat Franciszka był „przełomowy”? Raczej owoce jego posługi będą widoczne w życiu jedynie tych wiernych, którzy żyli za Jego życia. Znakomita większość jego pomysłów przeminie wraz z postacią chrześcijaństwa, które próbowało przetrwać w powojennym relatywistycznym świecie. Ten świat jednak przemija, a wraz z nim „przemija postać Kościoła” Franciszka. W tym kontekście, jeżeli kardynałowie nie wybiorą „Franciszka II”, cały projekt: „Synod o synodalności” umrze raczej śmiercią naturalną ku pociesze większości katolików na świecie. Wybór takiego twardego następcy jawi się jako najtrudniejszy scenariusz dla Kościoła katolickiego. W tych węzłowych punktach program Ojca Świętego Franciszka to „ślepy zaułek”, a nie „nowa droga” domagająca się kontynuacji.

Przekroczyć papieża Franciszka. Może jest prawdą, że papież Franciszek starał się wyjść na peryferie tak daleko, jak tylko mógł. I rzeczywiście Mu się to udało. W wielu sprawach stoimy od lat nad przepaścią Otchłani. Mimo to statystyki chrztów dorosłych w Europie Zachodniej podczas minionej Wielkanocy są znakiem nadziei. By z twórczą odwagą zmierzyć się z wymienionymi wyzwaniami, przyszły papież musi przyjąć odpowiedni „program doktrynalny” – Orędzie Wiary, które będzie umacniać i prowadzić wierzących w XXI wieku. Nie mam żadnych kompetencji, by nie tylko go narzucać, ale nawet proponować. Nieskromnie jednak dodam, że intuicja podpowiada mi, iż w centrum nowego pontyfikatu powinna znaleźć się Tajemnica Zmartwychwstania Pańskiego i wypływająca z niej teologia siedmiu sakramentów.

1 M. Kmieć, Pamięci papieża Franciszka, noweksztalty.pl, 26.04.2025 r., https://www.noweksztalty.pl/pamieci-papieza-franciszka-michal-kmiec/ (dostęp: 24.04.2025 r.).

2 M. Kmieć, Trump wart jest Mszy, nlad.pl, 7.03.2025 r., https://nlad.pl/trump-wart-jest-mszy/ (dostęp: 22.04.2025 r.).