Dziś przypada trzecia rocznica pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. To świetna okazja do przeprowadzenia bilansu dotychczasowego jej przebiegu. Kompleksowa analiza sytuacji, z punktu widzenia naszej racji stanu, wskazuje, że wojna ta okazała się dla nas bardzo korzystna. Osłabiamy bowiem naszego wroga nie naszymi rękoma. Analizę sytuacji międzynarodowej przeprowadzę posiłkując się myślą jednego z idoli mojego politycznego myślenia- Adolfa Marii Bocheńskiego. Bocheński a wojna rosyjsko-ukraińska Kluczową kwestią w refleksji Bocheńskiego nad międzynarodowym położeniem Polski było znajdowanie się ,,Między Niemcami a Rosją”. Uważał on, że fundamentalnie korzystne dla naszej racji stanu było występowanie konfliktu między tymi dwoma państwami i nasza polityka powinna w tym kierunku zdążać. Bocheński nie zajmował się jednak tylko kwestiami praktycznymi. Szeroką refleksję poświęcił także rozważaniom teoretycznym, które będą dla nas bardzo przydatne przy analizie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Jednym z kluczowych jego wniosków było to, że fundamentalnie siła polega na tym jak bardzo państwo jest w stanie być niezależne od wpływów innych państw, a jednocześnie jak mocno samo potrafi wpływać na inne kraje. To twierdzenie z kolei prowadziło go do przyjrzeniu się tematowi siły państwa. Bocheński uważał, że należy zwiększać wewnętrzną potęgę Polski, jednak na długą metę nasze państwo nie będzie w stanie zrównoważyć sił Rosji i Niemiec niezależnie od tego jak doskonałe reformy byśmy podjęli. Przepaść potencjałów była jego zdaniem zbyt wielka. Stąd też Polska ma teoretycznie możliwe dwie drogi wzrostu siły-imperializm oraz relatywizm. Uważał on, że ta pierwsza droga była jednak dla nas niemożliwa. II RP nie posiadała bowiem po sąsiedzku większych terenów zamieszkanych przez Polaków, które mogłaby podbić i poprzez to zwiększyć swoją moc. Jedynym realnym sposobem wzrostu potęgi był więc relatywizm, czyli dążenie do osłabiania innych państw. Bocheński chciał przede wszystkim wykorzystać do tego siłę nacjonalizmu i rozbić zagrażające nam wielonarodowe imperium-Związek Sowiecki. Bocheński uważał, że Rosja po podziale byłaby słabsza i miałaby tendencję do wpadania w konflikt z powstałymi na gruzach Związku Sowieckiego państwami. Polska mogłaby więc rozgrywać te konflikty i w ten sposób relatywnie wzmacniać swoją pozycję. Kolejnym ważnym wnioskiem wypływającym z zasady relatywizmu jest to, że osłabianie silniejszego państwa jest zazwyczaj słuszne. Zatem w konflikcie silniejszego ze słabszym co do zasady trzeba więc popierać tego drugiego. Spróbujmy te ogólne wskazania przełożyć na toczącą się wojnę. Na początku przyjrzymy się sytuacji międzynarodowej III RP w szerszym horyzoncie. Obecna nasza sytuacja jest wyraźnie lepsza niż II Rzeczypospolitej. Po wydarzeniach tzw. Jesieni Ludów doszło do powstania wielu nowych organizmów państwowych w Europie Środkowo-Wschodniej. Dzięki temu sąsiadujemy obecnie z większą ilością podmiotów niż było to w przypadku II Rzeczypospolitej. Im więcej małych państw tym co do zasady dla nas lepiej. Zazwyczaj organizm mniejszy jest słabszy, a na dodatek pojawia się możliwość wzajemnych antagonizmów, które można następnie rozgrywać. Mamy jednak dwóch sąsiadów którzy są potężniejsi od nas-Niemcy i Rosję. Zgodnie zatem z zasadą relatywizmu politycznego trzeba dążyć do ich osłabiania. Wojna rosyjsko-ukraińska jest próbą częściowego odwrócenia skutków tzw. Jesieni Ludów. Władimir Putin chciał przekreślić to co sam nazwał największą katastrofą geopolityczną XX wieku- upadek Związku Sowieckiego. Dla Polski pojawienie się Białorusi i Ukrainy było korzystne. Dlatego musimy tego stanu rzeczy bronić. Szukając odpowiedzi na pytanie kogo powinniśmy wspierać w tej wojnie trzeba zastanowić się kto jest silniejszy-Rosja czy Ukraina. Logicznym wnioskiem wypływającym z zasady relatywizmu politycznego jest to, że zazwyczaj należy w konflikcie wspierać słabszego. Porównując potencjały obydwu państw nie ulega najmniejszej wątpliwości, że słabsza jest Ukraina. Naszym celem powinno być aby Rosja poniosła jak największe straty w tym konflikcie. To dzieje się w szczególności w trakcie działań wojennych. Dlatego też ta wojna jest korzystna z punktu widzenia polskiej racji stanu. Co więcej powoduje ona zwiększenie się poziomu tak błogosławionego dla nas antagonizmu rosyjsko-niemieckiego. Dokładnie taka jest więc, w mojej opinii, nasza racja stanu w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Wzmacniać siebie, osłabiać Rosję- to są zasadnicze jej wskazania. Dlatego też trzeba szkolić wojska ukraińskie, dawać im broń i pieniądze. Każdy zabity żołnierz rosyjski, zniszczony czołg czy samolot oznacza ścieranie potencjału Rosji. Ukraina jest dla nas drutem kolczastym raniącym naszych wrogów w ich ,,Drag nach Westen”. Dlatego też wojna rosyjsko-ukraińska to jedna z najlepszych sytuacji, które mogły się nam przytrafić. Maksymalnie więc ją wykorzystajmy. W końcu to my jesteśmy perfidnym Albionem Wielka Brytania, przez politykę zagraniczną jaką prowadziła, dosłużyła się przezwiska ,,Perfidnego Albionu”. Co kryje się pod tym pojęciem dobrze obrazuje powiedzenie, że ,,Wielka Brytania zawsze walczy do ostatniego żołnierza swojego sojusznika”. Taka polityka, co do zasady, wydaje się być idealna z punktu widzenia racji stanu. Wojna rosyjsko-ukraińska jest pierwszą taką sytuacją kiedy to my możemy prowadzić właśnie taką politykę. Tym właśnie powinna być dla nas Ukraina-narzędziem do zabijania naszych wrogów nie naszymi rękoma. Nie ryzykując przy tym życia naszych żołnierzy i naszego terytorium. To my pierwszy raz w historii bądźmy ,,Perfidnym Albionem”- w końcu. Zawsze są koszta polityki Każda polityka, nawet najlepsza, ma swoje koszta. Nie inaczej jest w sprawie wspierania Ukrainy. Rakieta w Przewodowie, problemy branży transportowej czy rolnej. Wszystkie te problemy są realne i trzeba je w miarę możliwości łagodzić. To jednak nie powoduje unieważnienia tego o czym pisałem wcześniej. Sztuką uprawiania polityki jest dokonywanie jej bilansu i wybieranie tego scenariusza, który w ogólnym rozrachunku jest korzystniejszy. Nie mam wątpliwości, że wspieranie Ukrainy jest obecnie zgodne z naszą racją stanu. Kiedyś sytuacja polityczna może ulegnie diametralnej zmianie. Na to się jednak, w najbliższym czasie, nie zanosi. Donald Trump Ostatnio polskie elity popadły w histerię związaną z ostatnimi wypowiedziami Donalda Trumpa. Obecnie ciężko powiedzieć co byłoby dla nas korzystniejsze-rozejm czy kontynuowanie wojny. Jeśli Ukraina potrzebuje przerwy bo znajduje się na skraju wytrzymałości to należy naciskać na zawarcie rozejmu. Jeśli ma jeszcze sporo sił to można kontynuować wojnę bez obaw, że dojdzie do jej kolapsu. W naszym interesie jest przetrwanie Ukrainy. Temu musi zostać podporządkowana nasza polityka. Szerzej działania dyplomatyczne Trumpa w sprawie wojny omawiałem w tej rozmowie. Co dalej? Rok temu, w rozmowie z moim redakcyjnym kolegą, przewidywaliśmy, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest kontynuowanie wojny. To się spełniło. Obecnie jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek pokoju, ale czy to znaczy, że on nadejdzie? Nawet jeśli tak to będzie to raczej krótki rozejm. Wydaje się, że obie strony nie są jeszcze gotowe na pokój i mają dość sił aby walczyć. Do definitywnego zakończenia konfliktu mogłoby dojść jedynie w sytuacji gdyby doszło do gwałtownego załamania się frontu lub wewnętrznego głębokiego kryzysu którejkolwiek ze stron. Takie sytuacje zdarzają się jednak stosunkowo rzadko. Po miesiącu rządów Trumpa widać, że nie udało zmusić się Stanom Zjednoczonym obu stron do zakończenia konfliktu. Wydaje się więc, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy on się nie zakończy. Oczywiście trzeba zachować w tej sprawie daleko idącą pokorę i ostrożność gdyż sytuacja może zmienić się z dnia na dzień. Więcej tekstów autora. Nawigacja wpisu Dlaczego powinniśmy trzymać kciuki za AFD? Polacy. Naród miłosierny – M. Kmieć